sobota, 16 lipca 2011

Z Blondynką przez wrażenia

Lubię książki podróżnicze, ponieważ ciekawią mnie inne kultury, jak mieszkają, żyją i jakie mają zwyczaje ludzie w innych rejonach świata. Zjeździć całości na pewno nie zdołam, chociaż może kiedyś uda mi się jakąś ociupinkę naocznie poznać z tego, co bym chciała.. Czytałam różne książki o wyprawach i ciekawe jest to, że każdy autor-podróżnik opisuje inaczej, na co innego zwraca uwagę i czytając o jednym pod różnymi kątami, można się dowiedzieć wielu interesujących rzeczy. Kobiety opisują inaczej niż mężczyźni. Patrzą na świat innymi oczami i na co innego zwracają też uwagę.


Beata Pawlikowska opisuje swoje podróże wrażeniami, uczuciami, kolorami, czasem zapachami. Pierwszy raz spotkałam się z takimi opisami podróży właśnie u niej. Tam, gdzie jest spokój i sielanka - jest poetycko i relaksująco, natomiast w chwilach trudniejszych autorka wchodzi często z właściwym sobie moralizatorstwem. Tak sobie myślę, że jest to jej sposób na opowiedzenie o rzeczach i sytuacjach, na które warto zwrócić uwagę i się nad nimi zastanowić. Nie wiem, jak to jest u Was, ale ja często podczas wyjazdów, zupełnie jak Beata Pawlikowska, mam właśnie czas na ułożenie własnych priorytetów, na zmianę cywilizacyjnego, szybkiego i stresującego życia na spokojniejsze, pełniejsze w odczuwaniu, na umiejscowienie tej małej siebie w całym Wszechświecie.

O "Dziennikach z podróży. Blondynka w..." już pisałam (cztery pierwsze tomiki i dwa kolejne). Wiosną tego roku pojawiły się cztery następne dzienniki, które dopiero teraz udało mi się przeczytać. Tym razem odwiedziłam czytelniczo Indie i Sri Lankę oraz Peru i Meksyk.

W "Blondynce na Sri Lance" znajdujemy się na wyspie Cejlon, w kraju Sri Lanca, nazywanym Perłą Oceanu Indyjskiego. Wyspa w dzisiejszych czasach znana jest głównie z upraw herbaty, natomiast kiedyś był tu uprawiany cynamon, potem zaś kawa. Gorączkę kawy i fantastyczne plony położyła choroba i do jej uprawy nie powrócono, natomiast posadzono herbatę. Okazuje się, że zbiory herbaty nie są takie proste, herbata się przed tym broni. Napar herbaciany pity na Cejlonie różni się znacznie od naszego picia herbaty, o czym autorka się dowiedziała dość drastycznie :) Dowiedziała się też o tym, w jaki sposób Budda poznał Prawdę Absolutną, była w kolorowej Świątyni Zęba, zasmucił ją los słoni... Poznajcie sposób podróżowania Blondynki, gdzie priorytetem nie jest zwiedzanie pięciogwiazdkowych hoteli, ciekawiej jest zaprzyjaźnić się ze sprzedawcą misek z kokosa lub spróbować w lokalnym barze piekielnej papryczki.

"Blondynka w Indiach". Indie, ciekawy kraj pełen kontrastów: wielka bieda i wielkie bogactwo. Autorka opisuje, jak nie dać się oszukać taksówkarzowi i jak miejscowi przechodzą przez "dziką górską rzekę w dżungli miasta". Opisuje wrażenia podziwiania Taj Mahal, jednego z cudów świata oraz to, czym się zainteresowała grupka turystów oglądająca ten przepiękny, misternie wykonany budynek. Ciekawostką dla mnie jest to, że kobiety w Indiach ubierają się kolorowo, pięknie, jak tropikalne motyle. Owijają się w sari, czyli w sześć metrów bajecznie i intensywnie kolorowej tkaniny, w odróżnieniu od mężczyzn, którzy przy nich wyglądają jak "niepozorne chrząszcze" ubrani w szare lub bure spodnie, białą koszulę i, jak jest zimniej, w burą wełnianą kamizelkę. Kolejny z kontrastów! Kontrastowe jest również zestawienie Czerwonego Fortu w New Delhi, zbudowanego przez Szahdżahana: marmury, sale pałacowe, bogato zdobione komnaty, ogrody i fontanny - oraz Świątynia Szczurów z dziesięcioma tysiącami biegających stworzeń!

"Blondynka w Peru" przekazuje nam, dlaczego po przylocie do Peru warto żuć liście koki i wypić herbatę z tych liści oraz jak się mają liście koki do kokainy i coca coli :) Zdziwiło mnie natomiast to, że Beata Pawlikowska niemal płakała nad losem herbaty w Sri Lance, natomiast tutaj w Peru z ochotą zjadła to.. co zjadła. Nie będę zdradzać, ale miało to oczy.. Państwo Inków było piękne, złoto i szlachetne kamienie kapały zewsząd, reguły życia miały jasno określone zasady oraz równie jasno określone były kary. Okrutne kary.
Dziergające zainteresuje natomiast fakt, że szczytem marzeń włóczkowych nie powinna być wełna merinosów, z lamy czy alpaki, ale wełna z wigonia, który nie pozwolił się ludziom udomowić. Wełna wigonia jest najdelikatniejszą wełną świata, pięć razy cieńszą od moheru, niezwykle ciepłą ... i niezwykle drogą!

"Blondynka w Meksyku" odkrywa dla nas meksykańskie metro, czwarte pod względem wielkości po Nowym Jorku, Moskwie i Tokio, oraz dowiaduje się, dlaczego w wagonie są same kobiety. W Meksyku obowiązkowym zestawem śniadaniowym jest tortilla, czyli placek z mąki kukurydzianej z dowolnie wybranym nadzieniem, salsą i pastą z czarnej fasoli. Poznajemy też historię .. zadziwiającą kulturę Azteków, która raczej nie nastawiła mnie do nich pozytywnie. Ich pojmowanie przysłużenia się bogom do mnie absolutnie nie dociera. Rytualne składanie ofiar z ludzi, coś koszmarnego! Oprócz tego można im było tylko pozazdrościć: ogromne i bogate miasta, mieli własne kalendarze, kapłani posługiwali się astronomią. Aztekowie dbali o czystość i piękno, akweny, ogrody... autorka przytacza wiele niezwykle interesujących przykładów tej kultury podając różne fragmenty tłumaczeń. Niezwykła jest też jej chęć poznania kolejnej z papryk, tym razem nazwanej zabójczą oraz tradycyjnie robionej czekolady azteckiej, w pastylkach!

"Dzienniki z podróży" Beaty Pawlikowskiej nie są długie, czyta się je bardzo szybko, ale treści zawierają w sobie formę nieco skondensowaną. Jest tu wiele ciekawostek, historyjek, legend i faktów, zawsze też, obok czegoś dla duszy jest też coś dla żołądka. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o niespamowanie.
Będzie mi miło przeczytać Twój komentarz.