środa, 26 grudnia 2012

Kocio zakładkowy

Czas ma to do siebie, że szybko zmyka... dlatego też ostatnimi czasy lubię niewielkie projekty, które się szybko robią i od razu jest efekt. W taki też sposób powstała kocia zakładka origami. Dla wielbicieli czytania książek z kotem na kolanach :)


Jeśli chcecie mieć taką zakładkę, spróbujcie sami swoich sił w origami, korzystając z tutorialu Jo Nakashima i koniecznie dajcie znać, jak wyszło :)

czwartek, 20 grudnia 2012

Dobrego złodzieja przewodnik po Paryżu

"Dobrego złodzieja przewodnik po Paryżu" Chris Ewan. Wzięłam tę książkę z półki bibliotecznej, ponieważ zainteresował mnie tytuł, oraz dopisek "kryminał z klasą". Po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów wiedziałam już, że dobrze wybrałam. Ta książka zaintrygowała mnie od pierwszych kartek Zaintrygowała na tyle, że westchnęłam z zachwytem i pomyślałam, że w końcu znalazłam książkę nie bazującą na okrucieństwach tego świata i wszelkich brudach, ale to znalazłam książkę bazującą na inteligencji, na świetnym pomyśle i zagmatwanej intrydze. Nie ma tu wszelkiego zła, jak w niektórych szwedzkich kryminałach, jest za to logiczne myślenie i naprawdę zgrabne ujęcie tematu.


Akcja zaczyna się od włamania. Słowo daję, naprawdę niełatwo być dobrym złodziejem, na tyle rzeczy trzeba zwracać uwagę! Już samo włamanie do mieszkania jest dość oryginalne i nie takie zwyczajne, jak na pierwszy rzut oka się wydaje. Patrząc na to, że złodziej dostaje pewną robotę do wykonania, mianowicie kradzież obrazu, który wcale nie jest jakimś niesamowitym dziełem malarskim, robi się coraz ciekawiej. Logiczne myślenie, analizowanie różnych posunięć, próba rozwikłania morderstwa i fałszerstwa, dedukcja i humor - uwielbiam takie połączenia w literaturze! I pewnie dlatego tę książkę tak dobrze mi się czytało. Polecam!

Na okładce znalazłam informację, że autor Chris Ewan dostał w 2006 roku prestiżową brytyjską nagrodę za powieść "Dobrego złodzieja przewodnik po Amsterdamie", za najlepszy debiut w kategorii literatury kryminalnej. Są też inne przewodniki. Cieszę się, bo to znaczy, że spotkam się jeszcze z bohaterem powieści Charliem Howardem, w przynajmniej trzech książkach :)

piątek, 14 grudnia 2012

Markery na druty

Zrobiłam ostatnio kilka nowych markerów, "przydasi" dla robiących na drutach, zwanych również znacznikami. O tym, jak stosować pisałam już jakiś czas temu. Przydatna rzecz do zaznaczania różnych fragmentów wzorów w robótce.

Markery błękitne
z koralików szklanych, sześć malutkich i jeden ozdobny do zaznaczenia 
jakiegoś szczególnego fragmentu, np. środka robótki :)

Markery śnieżnoszare
z koralików szklanych z efektem 'sokolego oka', 
sześć malutkich i jeden z dodatkowym elementem

Markery brązowe
z koralików szklanych z efektem 'sokolego oka', 
sześć malutkich i jeden z dodatkowym elementem

niedziela, 2 grudnia 2012

"Bluszcz prowincjonalny" Renaty Kosin

"Bluszcz prowincjonalny", druga książka Renaty Kosin i druga, którą przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Gdybym miała określić bardzo krótko, co mnie w niej najbardziej uwiodło to od razu powiedziałabym, że to ciepło rodzinnego domu, domu w którym każdy czuje się kochanym, bezpiecznym i w każdej trudnej chwili swojego życia znajdzie tam zrozumienie. Jednak w książce dzieje się tak wiele, że nie da się tego określić w kilku krótkich słowach... bo ta książka to tak naprawdę... samo życie.

Annę poznajemy w momencie, gdy wychodzi z rozpaczy, która przesłoniła jej cały świat. Powód marazmu nie jest taki oczywisty, jak by się wydawało na początku, ale pomysł powrotu do rodzinnego domu, do Bujan na Podlasiu, to w pewien sposób powrót do życia. Anna wraca do miejsc dawno nieodwiedzanych, na nowo odkrywając uroki niewielkiej miejscowości i zmiany, które nastąpiły od momentu, który pamięta jako dziecko. Opis jest tak plastyczny, że sama poczułam się, jakbym w wyobraźni sięgnęła po obrazy z dzieciństwa, kiedy to czytało się magazyn "Dziewczyna", grało w grę elektroniczną z wilkiem i zającem, łapiąc jajka, popijało napój z torebki foliowej wcześniej wbijając w nią słomkę... Oczyma Anny widziałam typowo podlaskie otoczenie, które dobrze znam i lubię. Dom z ocienioną, ukwieconą werandą, w którym zawsze pachnie świeżo zaparzoną kawą i pysznym ciastem, brukowany plac niejednego podlaskiego miasteczka, cotygodniowe targi na których można było kupić wszystko, przydomowe ogródki pełne bujnego, pachnącego kwiecia..


Życie jednak to nie tylko przeszłość, ale teraźniejszość i troska o przyszłość, dlatego Anna szuka swojego miejsca w życiu i szczęściem jest, że ma również prawdziwe przyjaciółki. Okazuje się, że nie tylko Annie w życiu się nie powiodło, ale znajomym również i każdemu coś w duszy dokucza. Muszę przyznać, że autorka bardzo sprytnie wplotła w treść, z pozoru niewinną, wiele mało wygodnych kwestii, o których ogólnie niewiele się mówi: problem samotności dzieci, wyjazdu za groszem za granicę, bicie w rodzinie, depresja okołoporodowa, problemy z kobiecością, wyrażaniem swoich potrzeb, problem pomocy zwierzętom.. Dużo tego, a i tak okazuje się, że wzajemne zrozumienie i pomoc w trudniejszych chwilach są zawsze cenne. Bardzo podobało mi się również pokazanie w książce prawdziwych osób, które mam przyjemność znać i doceniać to, co robią. Piszę w tym momencie o pani Danusi z Łomży, której nieoceniona pomoc w doborze prawidłowego biustonosza wielu osobom poprawiła komfort życia i podbudowała kobiecość.

Uroku książce dodają barwne spotkania z miejscową ludnością, z kobieciną sprzedającą jajka lub rozmowy bywalców lokalnego pubu. Autorka zadbała o pokazanie nie tylko części podlaskich tradycji i charakterystycznych zachowań, ale również o język wypowiedzi, bardzo charakterystyczny, który wywoływał u mnie uśmiech na twarzy. Uśmiech wywoływały też fragmenty dotyczące wszelkich robótek ręcznych, frywolitek, scrapbookingu, które nie są mi obce oraz przywoływanie zapachów typowych podlaskich dań, których pełno w książce, a ich tajemnice można poznać na jej końcu.

To, co w tej książce podziwiam to bardzo mądre i rozsądne podejście autorki do trudnych, codziennych spraw, a z wielu przedstawionych rozwiązań śmiało można korzystać. Cóż, życie nie zawsze jest tak różowe, jak płatki piwonii.. ale warto się starać, by poprawić jego barwę.