wtorek, 30 maja 2017

Wyjazd do Grodna (Białoruś)

W związku ze zniesieniem wiz do Białorusi dla Polaków, którzy chcą zwiedzić Kanał Augustowski, Grodno oraz najbliższe okolice, skorzystałam z okazji i wraz ze znajomymi wybraliśmy się na jeden dzień do Grodna. Załadowaliśmy się do niewielkiego busika na kilkanaście osób i około godziny 7 rano z Białegostoku wyruszyliśmy na przejście graniczne w Kuźnicy, za Sokółką. Pociągiem bez wizy do Grodna się nie wjedzie, natomiast na Białoruś, oprócz busa lub samochodu, na zasadzie bezwizowego wjazdu można również dostać się samolotem na lotnisko w Mińsku i stamtąd podróżować po Białorusi do 5 dni (od lutego 2017 roku).

Wjeżdżając na teren Białorusi samochodem lub busem mamy dość ograniczony teren do poruszania się. Możemy pojechać do Grodna i okolic, można też przejechać najkrótszą drogą do przejścia na Litwę, żeby skrócić czas przejazdu. Więcej informacji na stronie: grodnovisafree.by.
Aby przekroczyć granicę trzeba mieć 3 dokumenty: ważny paszport, wykupione ubezpieczenie medyczne i dokument uprawniający cudzoziemców do zwiedzania parku “Kanał Augustowski" (około 60 zł) , który można kupić w białoruskim biurze turystycznym lub wykupić w polskim biurze podróży, pośredniczącym w kontakcie z białoruskimi operatorami turystycznymi.

Grodno, Plac Sowiecki, na budynku napis "Kocham Cię, Białoruś!"
Z Białegostoku do Grodna jest około 85 km i jedzie się blisko 1,5 godziny, nie wliczając oczekiwania na przejściu granicznym. Mieliśmy to nieszczęście, że nie zgadzała się jakaś cyferka na dokumentach organizatora po stronie białoruskiej i zanim wszystko wyjaśniono minęły 2 godziny. Ale szczęśliwie, po cierpliwym oczekiwaniu jedziemy dalej. Na początku mamy mały przystanek przy Hotelu Niemen przy ul. Stefana Batorego 8, ponieważ obok niego po lewej, jest sklep spożywczy, a w samym jego środku, za kasami jest kantor. Miejsce dość zaskakujące, bo trzeba wiedzieć, żeby tam trafić. Wymieniam 15 amerykańskich dolarów na ruble białoruskie, żeby mieć na drobne wydatki, takie jak obiad i ew. małe zakupy. Okazuje się, że tyle mi gotówki wystarczyło do końca dnia, bo za dodatkowe zakupy płaciłam potem kartą płatniczą. Średni kurs białoruskiego rubla BYN, pod koniec kwietnia 2017: 1 BYN = 2,11 PLN, 1 USD = 1.87 BYN.

Kierowca naszego busika staje na postoju niedaleko ul. Wielka Troicka, a my ul. Dominikańską przechodzimy na deptak ulicy Sowieckiej, wyłożony starymi płytkami brukowymi. Niedaleko znajduje się bardzo nastrojowa kawiarenka "Raskosza"czyli Rozkosz (Кафе Раскоша). Kawę w tym miejscu podają naprawdę smaczną, warto zajrzeć do środka. Przed kawiarenką stoją kramiki z twórczością ludową. Po pokrzepieniu się "rozkoszną" kawą jedziemy dalej, do muzeum Elizy Orzeszkowej.

Grodno, ulica Sowiecka na przecięciu z Dominikańską
Grodno, Kafejka Raskosza, ul. Sowiecka 7
bardzo nastrojowe miejsce
Grodno, Plac Lenina i jego pomnik
Po drodze mamy ul. Dzierżyńskiego i plac Lenina. Jego pomnik stojący centralnie na placu dumnie pręży pierś, w tle gmach miejskiego Komitetu Wykonawczego. Skręcamy w ul. Elizy Orzeszkowej i stajemy przed Muzeum Elizy Orzeszkowej. Muzeum i czytelnia, znajduje się w XVIII-wiecznym domu, który był własnością drugiego męża Orzeszkowej, adwokata Stanisława Nahorskiego. Pisarka mieszkała w nim od 1894 aż do swojej śmierci w 1910. Zwiedzamy dwa pokoiki, w których Eliza Orzeszkowa pisała swoje dzieła, oglądamy obrazy przez nią stworzone z ziół i kwiatów, które ona sama zbierała, suszyła i układała. Słuchając opowieści przewodniczki o życiu pisarki oglądamy fotografie, rękopisy i obrazy, przenosząc się w czasy XIX i początki XX wieku.

Grodno, Muzeum Elizy Orzeszkowej,
biurko przy którym autorka pisała swoje dzieła


Eliza Orzeszkowa z domu Pawłowska urodziła się we wsi obwodu Grodzieńskiego w bogatej rodzinie, gdy miała 3 latka zmarł jej ojciec, a jej matka zajmowała się nią dość oschle. Uczyła się w Warszawie, gdzie zaprzyjaźniła się z Marią Wasiłowską, potem Konopnicką. W młodym wieku wydana za starszego o 16 lat Piotra Orzeszkę nie znalazła z nim wspólnego języka, on natomiast małżeństwo traktował jako poprawienie swojej sytuacji finansowej, bo swoje pieniądze roztrwonił będąc kawalerem. Orzeszkowa od zawsze pomagała ludziom, organizowała naukę i pomagała potrzebującym, co się jej mężowi nie podobało. Gdy jej mąż został zesłany na Sybir, Orzeszkowa nie pojechała za nim, od dawna nie czując wspólnego z nim życia, wystąpiła o unieważnienie małżeństwa, potem sprzedała swoją posiadłość rodzinną, osiadła w Grodnie i zaczęła pisać. Wyszła też po raz drugi za mąż. Przez ostatnie kilkanaście lat swego życia mieszkała w tym domu, w którym teraz jest muzeum. Pomagała grodzeńszczanom, którzy tłumnie zwracali się do niej o pomoc, zwłaszcza po wielkim pożarze miasta. Nie odmawiała, przeznaczając na nią swój własny majątek. Pomagała i pisała powieści o ludziach, których spotykała. W muzeum są jej książki w wielu językach świata, jednak z tego, co słyszałam, bardzo trudno opiekunom jest pozyskać nowe pozycje.

Przewodniczka opowiadała o domu i jego otoczeniu. Na koniec zajrzałam na tyły muzeum, gdzie jest ganek, na którym Eliza Orzeszkowa chętnie odpoczywała od zgiełku i hałasu, panującym od strony ulicy. Jak zajrzałam, to akurat odpoczywał tam jakiś bardzo z siebie zadowolony sierściuch Mruczek :)

Obok muzeum jest budynek z oryginalną ozdobą na ścianie. Po drugiej stronie ulicy Lenina stoi Sobór Opieki Matki Bożej (Свято-Покровский кафедральный собор) zwany też Soborem Pokrowskim. To prawosławna świątynia z 1907 roku, wzniesiona ku czci żołnierzy rosyjskich poległych w wojnie rosyjsko-japońskiej.

Grodno, komunistyczna myśl artystyczna na budynku, przy ul. Lenina

Grodno, prawosławny Sobór Pokrowski
Po muzeum jedziemy do Kołoży, gdzie znajduje się Cerkiew Św. Borysa i Gleba, najstarsza cerkiew prawosławna w Grodnie, jedna z najstarszych zachowanych w Europie północnej. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1138 roku. Ta niewielka, bardzo charakterystyczna cerkiewka zbudowana została z cegieł i kamieni, zdobiona krzyżami ceramicznymi, widać zupełnie inny styl budowy, niż w ostatnich stuleciach. Niespotykana architektura, szczególne wnętrze. Moją uwagę zwróciły otwory w  ścianach, okazało się, że były one specjalnie robione dla efektów akustycznych chórów cerkiewnych. Cerkiew stoi w pięknym miejscu, na niewielkim wzniesieniu, tuż nad rzeką Niemen.

Grodno, Cerkiew Św. Borysa i Gleba z 1138 roku

Grodno, Cerkiew Św. Borysa i Gleba z 1138 roku
na cegłach można znaleźć znaki, ale nie wiadomo, dlaczego niektóre cegły były tak oznaczane
znaki wyglądają jak wypukłe pieczęcie
Również nad Niemnem, rzędem z Kołożą stoi Stary i Nowy Zamek Królewski. Parkujemy na parkingu przy Wielkiej Synagodze (ul. Wielka Troicka) i idziemy do zamków. Budowę Starego Zamku zaczęto w 1398 roku. Murowany zamek gotycki miał pięć baszt, które były połączone murami o grubości 3 metrów. Do dzisiaj zachowały się jedynie fragmenty murów, a podczas prac wykopaliskowych znajduje się wiele różnych przedmiotów. Stary Zamek był w XV wieku główną rezydencją królewską, w XVII wieku odbywał się w nim co trzeci sejm zwyczajny Rzeczypospolitej.

Nowy Zamek powstał w XVIII wieku, kiedy stary został zniszczony i coraz bardziej podupadał, aż ostatecznie zniszczył go pożar. Nowy Zamek zbudowano na sąsiednim wzgórzu. Kompleks zamkowy zbudowany był na planie podkowy, z ozdobną bramą wjazdową. Pałac pełnił funkcję rezydencji królewskiej oraz miejsca odbywania Sejmów generalnych w okresie I Rzeczypospolitej. To w tym zamku, podczas ostatniego sejmu Rzeczypospolitej w 1793 roku, został podpisany traktat II rozbioru Polski.

Grodno, Stary Zamek, widok z ul. Wielka Troicka
Grodno, brama Starego Zamku, jedyna ocalała, oryginalna i najstarsza część
do wglądu zostawiono część cegieł i kamieni, na których widać poszczególne etapy rozbudowy,
kamienie - część najstarsza, potem cegły jakichś zaprzeszłych władców (nie zapamiętałam których :)),
żółte cegły to dobudówka wojsk sowieckich.

Grodno, Nowy Zamek, gdzie podpisano II rozbiór Polski,
na górze wjazdowej bramy (tu nie widać) umieszczone są oryginalne sfinksy,
podobno mają twarze któregoś władcy i jego małżonki, ale jak dla mnie, to były bardzo podobne do siebie ;)
 
Grodno, przy ul. Wielka Troicka stoi wieża pożarnicza, zabytkowy obiekt z ciekawym malowidłem
Nie wiem, kogo przedstawiają pozostałe osoby, ale artysta miał oryginalną wizję, 
bo kobieta którą widzicie po prawej stronie malowidła ma twarz Mona Lisy.

Grodno, Katedra Jezuitów św. Franciszka Ksawerego przy Placu Sowieckim,
na zdjęciu wieżyczka z zegarem, mającym jeden z największych, mechaniczny zegar o najstarszym blacie,
do jego konserwacji zapraszano specjalistę ze Stanów Zjednoczonych.


 
Grodno Pierwsze zdjęcie to ulica Sowiecka, deptak przy którym jest mnóstwo sklepów, banków i kafejek Drugie zdjęcie powstało, gdy weszłam w jakąś małą boczną uliczkę  i za jednym z wejść zobaczyłam delikatny w formie i oryginalny mural. Warto czasem zboczyć ;)

Spod obu zamków idziemy ulicą Zamkową na bardzo przestrzenny Plac Sowiecki, oglądając górującą nad nim Katedrę Jezuitów, zegar słoneczny, ogromny napis "Kocham Cię Białoruś" i Kamienicę Murawiewa. Spacerem po deptaku na ulicy, jakżeby inaczej: Sowieckiej, wybieramy z licznych tu kafejek, knajp i restauracji jedno miejsce, żeby spróbować regionalnych potraw.
Zaglądamy do restauracji Semafor, gdzie po zaproszeniu do osobnego pomieszczenia siadamy wygodnie, a ja zamawiam słynną zupę soliankę oraz garnuszek gorących pielmieni z wołowiną i śmietaną.. ale to było pyszne! Pozostałe osoby zamówiły podobnie i też smakowało. Chciałam jeszcze spróbować czebureki, ale już nie było na nie miejsca. Następnym razem :)

Grodno, podane w Semaforze solianka (zupa) i w garnuszku pielmieni ze śmietaną i suszoną wołowiną.. 
mmm!

Grodno to ciekawe miasto, spokojne i bardzo czyste. Jeśli chodzi o czystość to może być wzorem dla każdego zachodniego miasta Europy. Aż dziw bierze, że tak blisko wschodniej granicy z Polską, jest tak ogromna aglomeracja, której się prawie w ogóle nie zna...

czwartek, 4 maja 2017

Remigiusz Mróz "Inwigilacja" (Joanna Chyłka tom 5)

Miałam trochę szczęścia, że mogłam przeczytać ciągiem pięć tomów, ale niestety na szósty tom muszę poczekać pewnie do jesieni tego roku. Po skończeniu czytania "Inwigilacji" czekam na niego niecierpliwie, ponieważ zakończyć go w takim momencie może tylko autor bez sumienia, a powinien przecież lubić swoich czytelników i nie zmuszać ich do pytań "I jak mógł Pan to zrobić Chyłce?"
Odpowiedź będzie pewnie w szóstym tomie, ponieważ piąty zostawił zbyt wiele spraw, nie do końca wyjaśnionych.

A piąty tom to też piąta sprawa, którą zajmują się wspólnie bezpardonowa adwokat Joanna Chyłka oraz aplikant Kordian Oryński (Zordon). Tym razem biorą się za obronę muzułmanina, oskarżonego o przygotowywanie zamachu terrorystycznego. Ale nie mamy tu tylko tematu islamskiego terroryzmu w dzisiejszych czasach. Przy okazji autor przepchnął i wyjaśnił bardzo ciężki temat, prawie nieograniczonej inwigilacji obywateli i jak doszło do podpisania tej ustawy w naszym pięknym kraju. Sprawa jest na tyle poważna, że wszystko, co opisuje Mróz w swoich książkach zadziało się naprawdę w Polsce i na świecie całkiem niedawno. I niestety nie wygląda to dobrze.

Dzięki Remiguszowi Mrózowi mamy wgląd na prawną stronę mocy patrząc okiem obrońców. Obserwując opisywane procesy sądowe ma się wrażenie, że nawet beznadziejne sprawy możliwe są do obronienia, a takie właśnie jakoś z rozpędu dostają się naszemu duetowi bohaterów. Tylko, że one mogą się różnie zakończyć, ale w zasadzie nawet nie to jest najważniejsze w książkach tej serii. Ważniejsze jest stopniowe zaznajamianie się z tematem obrony i dochodzenie do mowy końcowej. Z zaciekawieniem obserwuję to, co się dzieje na sali sądowej i ciekawostką dla mnie jest fakt, że oskarżony może w swojej sprawie kłamać i składać fałszywe zeznania i nic mu z tego tytułu nie grozi. Do tej pory myślałam, że oskarżony składa przysięgę o mówieniu prawdy, a okazuje się, że polskie procedury dają mu prawo do mówienia tego na co ma ochotę, czyli... może bezkarnie kłamać!

Oprócz przyglądania się sprawom sądowym obserwujemy również rozwój wzajemnych relacji Zordona i Chyłki i jeszcze kilku osób. Dowiadujemy się też ile czasu śpi żyrafa i dlaczego łososie nie są takie zdrowe ;). Podobało mi się w tym tomie, że w końcu pojawiły się różne humorystyczne aluzje i naprawdę udało się autorowi mnie mocno rozśmieszyć. Ogromny plus. Kilka inteligentnych i zakamuflowanych przytyków z różnych dziedzin życia, również politycznego, oraz ciekawe skojarzenia i od razu weselej się czytało. I na dodatek mam wrażenie, że autor dopiero się rozkręca!

Nie mogę się doczekać kolejnej części, ale tak jak inni czytelnicy - mniej lub bardziej cierpliwie poczekam. Do jesieni.

/źródło okładki: http://www.newsweek.pl/
W cyklu "Joanna Chyłka" ukazały się do tej pory:
tom 1 - "Kasacja" (wydane: luty 2015)
tom 2 - "Zaginięcie" (październik 2015)
tom 3 - "Rewizja" (marzec 2016)
tom 4 - "Immunitet" (sierpień 2016)
tom 5 - "Inwigilacja" (marzec 2017)
tom 6 - jeszcze w roku 2017