piątek, 27 lipca 2012

Czarne Kamienie jeszcze raz - tom VI i VII

Po przeczytaniu księgi VI "Niewidzialny pierścień" stwierdzam oficjalnie, że uwielbiam tę serię! Jestem oczarowana światem, który stworzyła Anne Bishop, Światem Ciemności, gdzie dobrymi są Lord Piekła, demony, a Krwawi, noszący kamienie i mający przez to moc opiekują się słabszymi. Są wśród nich jednak czarownice i królowe chcące władzy, okrutne dla swojego dworu, okrutne dla mających się nimi opiekować mężczyzn i okrutne dla plebejuszy, których powinny chronić. Taką wredotą jest właśnie Dorothea SaDiablo, była małżonka Saetana, Lorda Piekła, która na przestrzeni wieków planuje zniszczyć wszystkie czarownice i królowe, które mogłyby jej zagrażać. Jedną z ostatnich takich królowych jest Szara Pani, która ma zginąć po zakończeniu targów niewolnikami.. Taki jest początek...

Historia jednak rozwija się nie po myśli Dorothei, kiedy to Szara Pani kupuje Jareda, młodego wojownika, który miał zostać na długie lata umieszczony w wyniszczającym miejscu, kopalni soli.. Królowa, po zakupie niewolników dowiaduje się o planach jej zniszczenia i próbuje wrócić na swoje terytorium, będąc tropiona przez ludzi Dorothei SaDiablo. Cała drużyna prowadzona przez Szarą Panią skrywa najróżniejsze tajemnice, wspólnie jednak próbują przetrwać, wiedząc, że wśród nich jest zdrajca. Przeprawa jest trudna, tym bardziej, że nie zawsze wszystko wydaje się takie pewne, jak na początku.. Rewelacyjny tom i nic więcej nie zdradzę.



"Przymierze Ciemności" to tom VII i jestem nim jeszcze bardziej zachwycona! Rzecz dzieje się już po burzy wywołanej przez Jaenelle, w której ginie okrutna Dorothea SaDiablo i jej poplecznicy. Zniszczone terytorium Dena Nehele poszukuje królowej, która stworzyłaby swój dwór, odbudowała krainę i dbała o poddanych. O poszukanie królowej znającej Protokół, którym kierowali się Krwawi, poprosił Daemona jeden z ostatnich potomków Jareda i Lia, Theran. Żona Daemona, Jaenelle zaproponowała królową, która nosi niski rangą kamień, Theran jednak nie będąc nią zachwycony, nie szanuje jej. Królowa Cassidy, mimo ogromu trudności, tworzy swój dwór i próbuje zapanować nad Wojownikami, którzy nie do końca nawet wiedzą, jak powinni się na dworze zachowywać, jakie są ich obowiązki i prawa. Cassidy musi przekonać mężczyzn Pierwszego Kręgu dworu, do siebie i nauczyć służenia jej bez strachu i tortur, jakie to okrutne doświadczenia mieli wszyscy w Dena Nehele, za panowania królowych Dorothei SaDiablo.


Nie mogę się doczekać dwóch następnych części serii "Czarnych Kamieni"! Muszę z perspektywy czasu przyznać, że chyba pierwsza księga była najtrudniejsza, bo nie znało się reguł rządzących Światem Ciemności, w którym osadzeni są bohaterowie i ich historie. Z każdym tomem coraz bardziej wzrastała sympatia, która doprowadziła mnie wręcz do uzależnienia. Cieszę się więc, że są jeszcze dwa wydane w Polsce tomy, mam nadzieję, że nie zawiodą. Szczerze? To nie spodziewam się tego :)

środa, 25 lipca 2012

Czarne kamienie - tom IV i V

Czwarty tom serii "Czarne kamienie", "Serce Kaeleer" Anne Bishop to cztery opowiadania dziejące się w różnych momentach historii Krwawych. Pierwsze opowiadanie jest krótkie i należy tu się wspiąć na wyższe partie fantazji i wyobrażenia, bo jest o prządkach sieci.. Drugie to historia Lucivara, którego serce zajmie pewna młoda, bardzo niepewna siebie i swojej wartości kobieta, czarownica z... magicznymi kamieniami. Piękna historia miłości! Kolejne opowiadanie jest bardzo emocjonalne, opisuje podłość czarownicy, chcącej zyskać władzę i każdy sposób jest dla niej odpowiedni. To, co z tego wszystkiego wynikło, ból i rozpacz Saetana, pokazuje wielką moc, jaką posiada Lord Ciemności doprowadzony do ostateczności.To najmocniejsza opowieść! Ostatnie w tym tomie opowiadanie to poszukiwanie wzajemności pomiędzy Daemonem i Jaenelle, której bardzo mocno stara się przeszkodzić pewna wredna czarownica, ślepo zauroczona pięknym Wojownikiem.
Na szczęście czwarty tom nie rozczarował, historie są tak wciągające, że kartki same się wręcz odwracają. Poznajemy tu moc zauroczenia, moc miłości i moc nienawiści. Same emocje, bo czyż to nie z nich składa się całe życie?

Księga V "Czarnych Kamieni" Anne Bishop ma tytuł "Splątane sieci" i chyba podobała mi się najbardziej ze wszystkich dotychczasowych. 
Moc Krwawych o silnych kamieniach jest niezwykła, wystarczy spojrzenie by wyczuć, że coś nie jest tak, jak powinno, wystarczy gwałtowne ochłodzenie powietrza, wystarczy słowo. Moc jest wielka, zadziwia i zachwyca, ale też jest ogromną odpowiedzialnością, bo przecież Krwawi mając własną kulturę,  własne prawa, kodeks honorowy, według którego plebejusze nie potrafiliby żyć, władają terytoriami i chronią ich życie.
  
Życia w świecie Krwawych, nie zna i nie rozumie Jarvis Jenkell, który jako pisarz opisuje je jednak w swoich książkach. Śmieszy to Królowe, Czarownice i Wojowników noszących magiczne kamienie, ponieważ jego opowiadania są dalekie od prawdy. Ambitny, niedoceniony pisarz postanawia się za to zemścić na najpotężniejszej rodzinie - SaDiablo, jednak sam będąc pół-Krwawym, ale nie znając tego świata - nie jest świadomy, z kim zadziera...
Jednocześnie Jaenelle wpada na pomysł zorganizowania dla plebejuszy, nieznających zwyczajów Krwawych, Domu Strachu. Szykuje z przyjaciółką Mirian dom, będący bardziej wyobrażeniem plebejuszy, niż prawdziwą wizją życia i mieszkań Krwawych: pajęczyny, robactwo, pająki po kątach, różne śmieszne i straszne niespodzianki, iluzje.. Nie wszyscy są z tego zadowoleni, uważając, że to ich ośmiesza. Jaenelle jednak, na prośbę Lorda Ciemności, oprócz zabawy chce pokazać też plebejuszom kim naprawdę są Krwawi.
 
Równolegle jednak z projektem Jaenelle zawiedziony pisarz planuje napisać najlepsze swoje dzieło, obserwując zmagania Krwawych w okrutnym miejscu, które dla nich przygotował, w drugim Domu Strachów. To prawdziwe miejsce pułapek, zasadzek i okrucieństwa, gdzie każde użycie mocy zamyka jedno z 30 ukrytych wyjść, aby w rezultacie uwięzić Krwawych na zawsze. Książkę przeczytałam jednym tchem. To jedna w niewielu, które się tak bardzo łatwo i szybko czyta!

piątek, 20 lipca 2012

Kilka dni na kielecczyźnie (Sandomierz)

Poznanie rejonu świętokrzyskiego zaczęłam od leżącego nad Wisłą Sandomierza, jednego z najstarszych miast w Polsce. Urokliwość tego miasteczka porównywana jest do Kazimierza, ja jednak nie oceniam, które jest 'bardziej', każde z tych miejscowości ma swoją własną atmosferę i warto zobaczyć obydwie :)

Do Sandomierza oficjalnie wchodzimy jedyną z czterech, ocalałą gotycką bramą wjazdową zwaną Opatowską, na szczycie której znajduje się taras widokowy. Na górę wchodzimy już z przewodnikiem, po szlachecku ubranym chłopakiem, który co się później okazuje, jest ogromnym miłośnikiem Sandomierza i jego historii. Na każdym etapie wieży zatrzymujemy się i słuchamy opowieści o Królu Kazimierzu Wielkim, który po jednym z najazdów na miasto otoczył je w XIV wieku murami obronnymi, zaś cały system obronny powiązany był z zamkiem królewskim stojącym niedaleko, nad Wisłą. Z punktu widokowego widać idącą od bramy ulicę Opatowską z okwieconymi balkonami, dalej widać ratusz i zakola Wisły. Trochę wieje, przed czym uprzedzano mnie, że to podobno normalne w świętokrzyskim..

 Sandomierz, Brama Opatowska

Sandomierz, widok z Bramy Opatowskiej na ulicę Opatowską,
w oddali widać Wisłę

Brukowaną uliczką idziemy na prawie kwadratowy rynek, w centrum którego stoi gotycko-renesansowy ratusz, a wokół, zwartym rzędem 30 mieszczańskich niewysokich kamienic. Brukowany rynek jest dość charakterystyczny dla tego miejsca przez to, że nie leży na płasko, teren jest pofalowany, a w ogóle starsza część Sandomierza ma pagórkowatą powierzchnię, raz w dół, raz pod górkę. Co mi się jeszcze kojarzy z Sandomierzem? Wszędobylskie rowery, jako środek lokomocji po brukowanych uliczkach. Rowerami chyba jeżdżą wszyscy mieszkańcy tego miasteczka i wcale się nie dziwię, bo szybko, wygodnie, zdrowo i stylowo :) Centrum starego miasta jest bardzo urokliwe.

Sandomierz, rynek i ratusz

Sandomierz, kamieniczki na rynku

Sandomierz, jedna z bocznych uliczek

Wąskimi uliczkami idziemy w stronę głównej świątyni Sandomierza, bazyliki katedralnej. Bogate wnętrze, mnóstwo rzeźb i ogromnych obrazów w zasięgu ręki, na ścianach naw - na każdy miesiąc roku, zwanych "Kalendarium", czarny i różowy marmur... Bardzo ciekawym elementem są freski bizantyjsko-ruskie z pierwszej połowy XV wieku. W oko wpada też niebiesko-złote sklepienie krzyżowo-żebrowe, dla mnie osobiście przypominające kolorystycznie styl tureckich zdobień.

 Sandomierz, bazylika, widać niebiesko-złote sklepienie i obrazy

 Sandomierz, bazylika, bizantyjsko-ruskie freski

Niedaleko bazyliki trafiamy na ekipę kręcącą scenę z serialu "Ojciec Mateusz". Ja nie jestem serialowa, ale turyści chętnie przystają i obserwują zmagania aktorskie. Ja akurat trafiłam na naukę powalania i przytrzymywania kolanem :) 
Sandomierz, kręcenie sceny do filmu "Ojciec Mateusz" z aktorem Rafałem Cieszyńskim

Mały przystanek przy Zamku Królewskim stojącym na skarpie, tuż nad Wisłą i maszerujemy dalej w kierunku lessowego Wąwozu Królowej Jadwigi na zachód od Starego Miasta. Zbocza wąwozu porastają krzewy i drzewa z plątaniną korzeni o najróżniejszych kształtach. W powietrzu czuć wilgoć i zapach ziemi i korzeni - wczoraj padał deszcz, więc zapach jest bardzo intensywny. Dobrze jest też patrzeć pod nogi, bo ślisko i można byłoby się okazyjnie przejechać po miękkim, żółtawym podłożu. Niestety nikomu się to nie udało ;) Wąwóz jest długi na ponad 400 m i wysoki na kilkanaście metrów.

Sandomierz, Wąwóz Królowej Jadwigi                                          "Ucho Igielne"                

Wracamy, przechodząc przez wąskie przejście w murach zwane "Uchem igielnym" i obok biżuteryjnej  pracowni Cezarego Łutowicza, który na cały świat rozpropagował piękno krzemienia pasiastego. Kierujemy się teraz do wejścia na trasę podziemną, przy ul. Oleśnickich. Pod Sandomierzem jest rozległy labirynt kupieckich lochów i piwnic. W latach 70 ubiegłego wieku, po serii zapadania się budynków i powstawania dziur, podjęto kroki ratowania budynków, część podziemi zachowano i udostępniono do zwiedzania, część zabudowano lub zalewano czymś wzmacniając. Z tego, co się zorientowałam z opowiadań przewodnika, to pracujący przy starych piwnicach kupieckich, nigdy się nie przyznali, że coś znaleźli...
I tu włącza się wyobraźnia: skrzynie pełne klejnotów i dokumentów, a na pewno książek, stare wino (dużą beczkę widziałam na własne oczy, więc mogło być!) lub miody pitne, diamenty, szafiry i klejnoty koronne.. No co, mogły być, w końcu do Sandomierza przyjeżdżali bawić się królowie, uczeni, poeci, pisarze i cudzoziemcy "aby zażyć powietrza i uciechy", jak to opisał Stanisław Sarnicki..

Sandomierskie lochy

Sandomierskie lochy mają swoją legendę o Halinie Krempiance, która zginęła ratując miasto przed Tatarami, podstępem ich tam zwabiając. Po lochach tych krąży prawdziwy, namacalny duch dziewczyny wzywający swojego 'Janka', który jest małym zaskoczeniem dla wędrujących po lochach.

Sandomierskie lochy

Ostatnim elementem Sandomierza, który oglądamy przed wyjazdem na rynku jest, wydobyta z Wisły, XIX-wieczna kotwica z łańcuchem sztywno wznoszącym się na kilka metrów w górę, zwana "Zakotwiczenie nieba". Konserwatywni mieszkańcy nie są pewni, co do uroku tej rzeźby, jednak kotwica na stałe zagościła na rynku i zdjęciach wielu turystów.

niedziela, 15 lipca 2012

Zielona mgiełka gotowa

Zrobiłam moją zieloną mgiełkę już jakiś czas temu, ale dopiero teraz doczekała się ostatecznych zdjęć.. Inspiracją był model Mohair Bias Loop oraz mszyste wykonanie Fiubzdziu. Mgiełka zrobiona jest skośnym ściegiem, który opisywałam we wcześniejszym wpisie, brzegi zostały zszyte kitchenerem, który pozwala zszyć końce robótki w prawie niewidoczny sposób.
Jest to genialny sposób na ukrycie zszycia, zwłaszcza, przy tak bardzo cienkiej nitce, jaką jest moher.

Druty nr 5mm (size 8), włoska włóczka Kiddy's Mohair: 80% Kid mohair, 20% poliammide. Na mgiełkę poszło mniej więcej 1,5 motka, gdzie 1 motek ma  25g = 250m. Kolor zielony, chłodny odcień, numer 032. Kolor jest bardzo ciężki do obfotografowania, ponieważ wychodzi albo turkusowy, albo miętowy (hymm.. takim go chciałam kupić...) a tak naprawdę jest to chłodna zieleń.
Zdjęcia jakie są, takie zostają. Po kilku mało udanych sesjach zdjęciowych nie chcę następnych i wstawiam to, co jest w miarę widoczne: 



Można też nosić w chłodniejsze dni, jako ocieplacz szyi sprawdza się znakomicie!

środa, 11 lipca 2012

Radosne jagodowe oplatanie

Nie tak dawno temu miałam w rodzinie ślubną ceremonię i jako rodzona siostra Pana Młodego musiałam wyglądać pięknie, młodo i bogato :) Za piękność odpowiedzialna była sukienka i wysokie szpilki, młodość robił mi przepiękny makijaż wykonany przez Madziulę, natomiast za bogatość odpowiadały wykonane przeze mnie kolczyki, w moich ulubionych kolorach z pięknymi, naturalnymi kamieniami: fasetowane brioletki kianitu, drobne, zielone oponki fasetowanego peridotu oraz odpowiedzialne za turkusowe tony: kule jadeitu i kwarcu. Całość w oksydowanym srebrze próby 925 i 999. Kolczyki zostały wykonane całkowicie ręcznie, metodą wire-wrapping.

Jagody w oplocie
kianit, peridot, jadeit, kwarc, srebro oksydowane




Radości i zabawy było mnóstwo! Bawiłam się dosłownie do białego rana. Młodym: Ani i Tomkowi życzę dalszego długiego, szczęśliwego i wspólnego życia!

wtorek, 10 lipca 2012

Naila kosmetycznie

Czasem bardzo mi się chciało podzielić swoimi odczuciami i radością typowo kobiecą: jakimś lakierem do paznokci o niesamowitym kolorze, pięknie opakowanymi cieniami, których sam widok zapiera dech, a jaka jest przyjemność ich używania! Wszystkie te rzeczy cieszą podczas codziennego używania i razem z Madziulą wymyśliłyśmy, że warto się dzielić ciekawostkami kosmetycznymi z innymi. I w ten sposób powstał blog Zakosmetykowane, na który serdecznie zapraszam zainteresowanych tą tematyką!