Od jakiegoś czasu mam bardzo dużo pracy i tym samym mało czasu na swoje małe i duże twórczości, o książkach nie wspominając. Dlatego tym razem pokażę coś małego i niepokomplikowanego, a mianowicie prościutkie pierścionki, którymi 'zaraziłam się' od Madziuli na jednym z naszych comiesięcznych spotkań robótkowych.
Madziula nazywa je piździonkami, co nawet nieźle pasuje, bo do typowych pierścionków im daleko. Co nie przeszkadza nosić mi ich na okrągło, pozostawiając tradycyjne schowane gdzieś głęboko... Zrobione zostały z malutkich koralików japońskich Toho, kupionych w sklepie u Jolinki, i splecione techniką peyote.
Taki był początek czerwonego:
A to już gotowy piździonek :) Koraliki mienią się na tęczowo w obrębie czerwonego koloru.
Zabawa mi się spodobała i powstały jeszcze dodatkowe dwa pierścionki z mniejszych koralików: jeden w kolorach ważki, fioletowo-niebieski oraz drugi w kolorze stalowego, ciemnego ametystu, po ludzku mówiąc ciemnego fioletu :) Myślę, że powstanie ich jeszcze kilka, bo ich robienie sprawia mi ogromną frajdę!