Dzień po pierwszej wyprawie w góry i jakoś nieskoro od razu wyruszyć na następną. Z trzech powodów: po pierwsze - nadal pada, po drugie, nawet nie wiedziałam, że mam tyle mięśni.., a po trzecie - trzeba dosuszyć ubrania i buty. A ja myślałam, że wzięcie ze sobą suszarki do włosów to fanaberia, a to jedna z najpotrzebniejszych rzeczy ;), zwłaszcza, gdy zamówione trzy tygodnie przed wyjazdem, drugie spodnie sportowe nie dotarły do mnie z powodów znanych chyba jedynie temu bucefałowi z allegro...
Ten mokry dzień postanowiliśmy spędzić na przekór: w wodzie, w Aquaparku w Zakopanem. Niestety na ten genialny pomysł wpadli chyba wszyscy turyści i wszystkie kolonie w okolicach, ale udało się i popływać, i pogrzać w saunach, i pozjeżdżać na zjeżdżalniach.. Uwielbiam aquaparki, chociaż sauny zdecydowanie bardziej cudowniejsze są w Druskiennikach, na Litwie. Będąc w temacie aquaparków, planujemy jeden dzień przeznaczyć na wyjazd do Tatralandii w Słowacji, gdzie jest całe miasteczko wodne, tyle, że pod gołym niebem, więc przydałaby się słoneczna pogoda.. Internetowa pogoda pokazuje, że może w piątek będzie słońce w Liptovskym Mikulasie.
Zakopane - Krupówki
tu jest wszystko...
Zakopane - Krupówki
tu jest wszystko, ale najwięcej jest ludzi :)
Po mokrych atrakcjach czas na wypełnienie brzucha. Na Krupówkach jest wszystko: poduszki, kapcie, oscypki, lody, sklepy sportowe i eleganckie, kina, symulatory, sauny... jest też dużo knajp do wyboru do koloru. My zawitaliśmy do Owczarni - knajpy z grającą kapelą góralską, długimi drewnianymi stołami i ławami, kelnerki i kelnerzy obsługują gości w tradycyjnych strojach ludowych, jest swojsko, wesoło i pysznie. Polecam wzmocnionego wiśniówką grzańca korzennego, języczki drobiowe, schab po góralsku z serem i opiekane ziemniaki. Bardzo pyszne!
Po spacerze, wieczorem wstąpiliśmy do cukierni Samanta i naprawdę, ich deser lodowo-bananowy z bitą śmietaną o nazwie Bananowy Song pobił wszystkie desery, które dotychczas jadłam! Jest niesamowity i polecam spróbować, jeśli tylko nadarzy się taka okazja!
Dzień 4, czwartek
Podczas rozmów około śniadaniowych ze współmieszkańcami, dowiedziałam się, że idą dzisiaj nad Morskie Oko. Ponieważ to największe jezioro w Tartach było również w naszych planach, postanowiliśmy, że dzisiaj tam właśnie wyruszymy. Tym bardziej, że właśnie zaczęło prześwitywać zza chmur słońce! Dowiedzieliśmy się przy okazji, że najłatwiej dostać się tam busem, który odjeżdża albo spod PKS albo spod Gubałówki. Tym razem zaopatrzyliśmy się w prowiant: kanapki i Snikersy i nie zapomnieliśmy go, wzięliśmy też lepsze płaszcze przeciwdeszczowe, w które, z racji pogody, wczoraj się zaopatrzyliśmy. Te, które wzięłam z domu, z cienkiej foli zwyczajnie się porwały po pierwszym dniu.. Mieliśmy też suche buty, więc hulaj dusza, idziemy w trasę.
Dotarliśmy pod Gubałówkę, kierowca busa, gdy zapytaliśmy o Morskie Oko kręcił głową mówiąc, że tam się dzisiaj nie da dojechać, bo pod sam koniec jest 4 kilometrowy korek i wszyscy stoją.. ale właśnie zaraz odjeżdża busik do Doliny Kościeliskiej i dalej do Chochołowskiej, więc jak mamy ochotę.. Już wspominałam, że od nastu lat czekałam na dokończenie wyprawy Doliną Kościeliską, więc to przecież oczywiste, że już za moment jechaliśmy w zupełnie drugą stronę, niż na początku zamierzaliśmy. Dojazd do Kościeliskiej nie trwał długo, to zaledwie 9km, wejście na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego i idziemy! Co prawda trochę zaczął siąpić deszcz, ale nie na tyle, żeby się przebierać nieprzemakalnie, z cukru przecież nie jesteśmy. Przez całą trasę towarzyszy nam szum Kościeliskiego Potoku, który malowniczo wije się to z prawej, to z lewej strony. Początek trasy jest dość monotonny, idzie się po prostu ubitą drogą, ale im dalej, tym widoki są coraz piękniejsze.
Dolina Kościeliska - Kościeliski Potok
Dolina Kościeliska - podejście do Jaskini Mroźnej
Po około 35 minutach drogi schodzimy z głównej trasy w bok, obejrzeć jedną z wielu jaskiń doliny. Jaskinia Mroźna jest jedyną oświetloną, pozostałe udostępnione turystom, zwiedza się z własnymi latarkami, których nie mieliśmy. Jaskinia jest długa na 571m i wewnątrz temperatura trzyma się na stałym poziomie 6 stopni w skali Celsjusza. Aby tam wejść należy do niej dojść, pod górę dość stromym podejściem, ale jakoś niezbyt męczącym, zwłaszcza po tej zaprawie, którą mieliśmy pierwszego dnia. W jaskini idzie się czasem jakby skosem, czasem w kucki, gdy strop jest nisko. Da się przejść, naprawdę nie jest to ciężkie i kolana są suche :) Żywych stworzeń w jaskini nie widziałam, oprócz turystów oczywiście, natomiast w jaskiniach zawsze czuję się nieco dziwnie, wiedząc, że wokół wszystko jest z kamienia i tony kamieni nad głową.. W Jaskini Mroźnej po skałach powolutku sączy się woda, gdzieniegdzie widać małe stalaktyty i stalagmity, ale raczej bardzo skromnie, jest też malutkie jeziorko.. tu nie da się zabłądzić, jest jedna droga prowadząca do wyjścia, wzdłuż której ciągną się kable z oświetleniem. Wychodzi się inną drogą, skąd jest śliczny widok w dół, obok strome skały i zejście po schodkach. Na dole kontynuujemy wędrówkę wzdłuż szumiącego potoku.
Dolina Kościeliska - Jaskinia Mroźna
Dolina Kościeliska - Jaskinia Mroźna - skośna ściana
Dolina Kościeliska - zejście z Jaskini Mroźnej
Każda trasa w Tatrach jest dobrze przygotowana, szlaki są oznaczone odpowiednimi kolorami, które wcale nie oznaczają stopnia trudności, podział jest bardziej na trasę główną (szlak czerwony), trasę łączącą dwa inne szlaki lub krótki szlak dojściowy (szlak czarny), szlak niebieski to szlak dla długodystansowców, szlaki oznaczone kolorem zielonym i żółtym to szlaki krótkie, łączące lub dojściowe do jakiegoś ładnego miejsca. Szlaków nie oznacza się kilometrami, a czasami dojścia. W naszym przypadku czas dojścia był dłuższy, bo często stawaliśmy, bawiąc się w fotoreporterów, pogoda również nie pomagała..
Co jakiś czas, zazwyczaj przy przecięciu się szlaków, stoją na trasie toi-toie, czasem chałupy-bary z gorącą herbatą, grzańcem, szarlotką, ew. czymś bardziej pożywnym i gorącym. Ja na szlakach najbardziej lubię zaglądać do schronisk, gdzie czlowiek czuje się od razu jak w domu, jest ciepło, można odpocząć, wypić coś gorącego lub zjeść. W każdym schronisku jest pieczątka, którą można sobie odbić na np. przewodniku na pamiątkę. oczywiście zdobycie pieczątki to obowiązkowy punkt pobytu w schronisku!
Słonce dawno przestało się już pokazywać, widoczność niezbyt dobra, ale skały było widać i te bliższe i nieco dalsze. Docieramy do jednej z polan, Polany Pisanej, gdzie są ławeczki do odpoczynku, punkt czerpania wody pitnej oraz piękne widoki. Wokół pasma gór, przed górami łąki pełne kwiatów. Prześlicznie! Po krótkim odpoczynku i zachwytami, idziemy dalej, a dalej jest jeszcze piękniej!
Dolina Kościeliska - Polana Pisana
Dolina Kościeliska - wąwóz
Zachwyciły mnie zwłaszcza wysokie, prawie pionowe skały tuż nad potokiem. Oddalone niedaleko siebie skały tworzą malowniczy wąwóz, którego dnem płynie potok, a my maszerujemy rozglądając się wokół. Spod skał zauważyłam wypływającą wodę, na którą można długo patrzeć stojąc na kamiennym mostku. Ten wąwóz, to jest z piękniejszych miejsc Doliny Kościeliskiej. Idąc dalej docieramy do schroniska PTTK na Hali Ornak, otoczonego górami. Odpoczywamy, ładujemy się energetycznie kanapkami, przybijamy pieczątkę schroniska i ruszamy w drogę powrotną, która jest równie ciekawa, ponieważ oglądamy wszystko z drugiej strony trasy i często widać szczegóły, których nie widziało się idąc w tę stronę. W drodze powrotnej towarzyszy nam deszcz i mamy już przemoknięte buty i spodnie...
piękny urlop masz :) uwielbiam Tatry, niestety dopóki młody nie podrośnie pozostaje nam Bukowina Tatrzańska zimą :)
OdpowiedzUsuńczekam na więcej zdjęć :)
no to się mieliście z tym deszczem :( ale między literkami czuję że i tak byłaś szczęśliwa - no i czekam z niecierpliwością na dalsze relacje :)
OdpowiedzUsuńa ja czekam z niecierpliwością na relację przy porannej kawie i wieczornej świeczce :) Też doczekać się nie mogę!
OdpowiedzUsuńYenulko - już dwa lata temu myślałam o górach i się udało pojechać :) Nie bój się, że młody za młody, na trasach widziałam całe mnóstwo małych i większych brzdąców, nie musisz od razu iść na Rysy przecież ;)
OdpowiedzUsuńMadziulku - ja uwielbiam takie wyprawy!
Aploszku - tak, zwłaszcza przy świeczce :) Obawiam się jednak, że Twoja 'dubajska' opowieść przebije wszystkie inne :D