poniedziałek, 13 grudnia 2010

Przed świtem

Jestem już po lekturze "Przed świtem" Stephenie Meyer, ostatniego tomu sagi wampirzej Zmierzch i naprawdę nie wiem, jak opisać swoje emocje. Saga jest... ..zaskakująca, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, części owszem, ale rozwojem zdarzeń zostałam nieco skołowana, ..romantyczna za sprawą pięknej miłości Edwarda i Belli, ..krwawa nieco, ale w dość wyważonych proporcjach, nie są to jakieś strasznie mocno bestialskie sceny, czerwono jest ale jakoś to tak wszystko prawie naturalnie przebiega.


Wiem już, dlaczego taka, nieco denerwująca cecha Belli, jak niezdarność, miała w ogóle miejsce. Proste: dla kontrastu z nieśmiertelnymi, co bardzo uwypukla kruchość ludzkiego życia, o którym na co dzień się w sumie zapomina. W porównaniu z postaciami o niezwykłej sile i szybkości, niesamowitym węchu, słuchu, niesamowitej piękności, mistrzów dyplomacji i doskonałości w każdym calu, zwykli ludzie przegrywają w przedbiegach.


W pewnym momencie książki pojawiło się u mnie wrażenie, że autorka nieco przesadziła w pomyśle. Nawet byłam trochę na nią zła, ale potem tak się akcja rozkręciła, wszystko powskakiwało na swoje miejsce. Niewiarygodna historia. I powtarzam się, ale to prawda: warto przeczytać :)

1 komentarz:

  1. fajnie jest czasem trafić na taką dobrą sagę!! niestety rzadko się to zdarza. I choć bajka, różowo i romantycznie to jednak tak jak i Ty uważam że warto było poświęcić tych kilka godzin, które za szybko minęły zresztą ....
    Co teraz na tapecie książkowej?? Ja Saszeńkę czytam.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o niespamowanie.
Będzie mi miło przeczytać Twój komentarz.