Dawno temu pożyczyłam z biblioteki książkę opisującą podróż autora po kraju zupełnie dla mnie wtedy niedostępnym. Nie pamiętam jaka to była książka ani jaki autor, ale to właśnie wtedy obudziła się we mnie chęć poznawania innych, ciekawych miejsc na świecie poprzez takie relacje.
Powrót świetlany do tego typu książek nastąpił u mnie po dwóch tomach Cejrowskiego i już się nie mogę odczepić :) Ostatnio na topie są prześwietne relacje Beaty Pawlikowskiej, która, jak się okazuje, nie tylko ciekawie opowiada o swoich przygodach w TV i radio, ale również ciekawie opisuje wszystko na papierze.
Tym razem odbyłam podróż do Afryki ukrytej na kartkach swoistego podróżnika "Blondynka na Czarnym Lądzie" Beaty Pawlikowskiej. Ze swoistą zaczepnością autorka pokazuje zderzenie dwóch światów: naszego i ... prawdziwego. Zaraz wyjaśnię. Podczas safari w odkrytym samochodzie, skąd można podziwiać bliskość dzikiej natury, a w razie czego schować się udając że Ciebie tu nie ma, Blondynka ma okazję przyglądać się naturze cywilizowanego człowieka w barwnej postaci Michała, który boi się wszystkiego co się rusza.
Niesamowite są opisy 'porozumiewania' się ze zwierzętami, których ludzie zazwyczaj się boją. Np. pająków. Niesamowite jest również to, jak w trudnych warunkach można sobie spokojnie dawać radę, a postrzeganie świata i odwaga to jest coś, co istnieje w nas samych i sami musimy walczyć ze słabościami i strachem.
Nie wiedziałam, że na afrykańskiej sawannie istnieje gatunek groźniejszy od królewskiego lwa, mianowicie likaony. Są najbardziej niebezpiecznymi zabójcami: atakują stadem porozumiewając się określonymi sygnałami, długo i wytrwale ścigają zdobycz. W przeciwieństwie od innych drapieżników są wytrzymałe, bo np. gepard biegnie bardzo szybko, ale raczej na krótki dystans. Szybko się męczy i po zdobyciu obiadu nie ma przez jakiś czas siły, by go zjeść!
Zazdroszczę Beacie Pawlikowskiej wizyty w wiosce Buszmenów, porozumiewających się językiem kliknięć. To niesamowite móc być chociaż przez kilka godzin z ludźmi niezbrukanymi od kilkunastu tysięcy lat cywilizacją! Autorka miała to szczęście, być może nikt więcej już ich nie zastanie...
Zazdroszczę również pobytu w wiosce masajskiej, chociaż nie chciałabym być posmarowana czerwonym tłuszczem ku ozdobie ;) Jednak poznanie kultury Masajów "na żywo", gdzie każdy ma swoje miejsce na ziemi, prawa są uporządkowane i jasne - zadziwia i skłania do przemyśleń nad tym, w jakim my tak naprawdę świecie żyjemy.. czy przypadkiem ten 'dzikus' nie jest bardziej prawym człowiekiem, uczciwym i prawdziwym od takiej cywilizowanej osoby, która obraca się w tym całym współczesnym świecie często zagubiona i niepewna, wśród kłamliwej polityki, niesprawiedliwych reguł i prawa, gdzie nie liczy się człowiek, a jakaś idea, która dawno straciła rację bytu.. gdzie ludzie nie żyją w zgodzie z samym sobą.
Z każdą książką Beaty Pawlikowskiej ona sama staje mi się coraz bliższa poprzez postrzeganie tego, co naokoło, zauważanie szczegółów, na które również zwróciłabym uwagę i na to, czym potrafi się zachwycać.
Róż łososiowy czyli Semilac Pink Burlesca
-
Oto kolejny kolor od Semilac'a: 112 Pink Burlesca. Kolor nie jest
oczywisty, ale właśnie takie lubię. To jasny ale dość intensywny róż,
wpadający w łososio...
9 lat temu
Pawlikowska pisze fajnie :) książki czekają na półce na lepsze czasy (kiedy skończą mi się już książki pożyczone od innych) no i mam wielką chęć na "W dżungli samotności" :)
OdpowiedzUsuń