środa, 27 czerwca 2012

Dzikie banany

Arkady Fiedler "Dzikie banany. U bujnych Tao i mężnych Meo".

Niesamowita książka! Skończyłam ją czytać z wypiekami na policzkach! Nie spodziewałam się aż takich emocji, zwłaszcza po bardzo stonowanej i, jak widzę teraz, nieco chaotycznej "Kanadzie pachnącej żywicą", którą to miałam niedawno w swoich rękach.

W "Dzikich bananach" Arkady Fiedler opisuje swoją wyprawę do socjalistycznego, północnego Wietnamu, którą odbył w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. I tego właśnie, co spotkałam w tutaj, szukam we wszystkich książkach podróżniczych: inteligentny język, miejscami cięty, ale w żadnym stopniu nie pozbawiony dobrego smaku, opisy kolejnych etapów podróży, barwne opowiadania o zwiedzanych miejscach i związane z tym garście przemyśleń i emocji, jakie budzą oraz opisami spotykań z miejscową ludnością. Bo przecież nie tylko miejsca podczas podróży są ważne, ale również ludzie, których się spotyka na swojej drodze! A jak ludzie to i ich życie, zwyczaje, tradycje i przywary.

Arkady Fiedler dociera koleją do Hanoi, skąd, wspólnie z kilkoma Towarzyszami, przydzielonymi mu przez życzliwe władze, samochodami, przemierzają Wietnam wzdłuż Czarnej Rzeki do Lai Chau. Współtowarzysze podróży, jak wszyscy Wietnamczycy "odznaczają się wielką uprzejmością*", są subtelni, usłużni i zawsze uśmiechnięci, a przy tym mają za zadanie umilić podróż, co prowadzi do wielu śmiesznych sytuacji. Już przy pierwszym spotkaniu, podróżnik wyjaśnia zaskoczonemu tłumaczowi, że nie interesują go polityczne zagadnienia, a "wasza dzika przyroda, interesują obyczaje waszych mniejszości, jak się żenią, jak umierają, jak marzą i pracują...*" I na szczęście o tym jest mnóstwo, bo autor nie stroni nawet od zaczepiania idących drogą miejscowych, rozmawia z nimi, próbuje dociec jak żyją i czym się zajmują. Czytający również się dowie, jakie znaczenie w tych okolicach mają psy, jak się ubiera miejscowa ludność, dlaczego Tajowie budują domy na palach, jak ubierają się Tajki i dlaczego Arkady Fiedler szuka u nich odsłoniętych brzuchów, co myśli o grze na flecie, jak wygląda grób Taja, kim są Tajowie Czarni i Biali, kim są Yao, dlaczego Meowie mieszkają w górach, skąd pochodzą i co o tym świadczy, co oznacza "robić zięcia" i jakie są zwyczaje podrywów oraz powiązań damsko-męskich? Ciekawostek w książce jest mnóstwo, a w zasadzie są tu same ciekawostki! Najbardziej zadziwiającą historią, od której oczy mi się szeroko otwierały ze zdziwienia i niedowierzania, był opis pogrzebu i stypy u Meów. Obchody są tak inne i tak dziwaczne, że aż trudno uwierzyć. Autentycznie miałam mętlik w głowie! Do tej pory go mam, niesamowite zdarzenie..

Autor dopiął swego, oglądał wszystko to, co go interesowało. W każdej mieścinie, gdzie się pojawił witał go komitet lokalnych władz i przychylano mu nieba. Śmieszyły niektóre zdarzenia, które Towarzysze specjalnie po cichu przygotowywali dla znakomitego gościa, potrafiąc zebrać wszystkich mieszkańców i przygotować 'tradycyjne' obchody jakiejś uroczystości w osadzie. Sam autor po cichu się naśmiewał, ale wypytując dyplomatycznie, dowiadywał się wszystkiego, co go interesowało. Nie wszystko też było przygotowywane, dużo się działo prawdziwych zdarzeń. Arkady Fiedler zaś nie opierał się w uczestniczeniu odbycia 'trunkowych obowiązków', ani tańców, ani dyskretnego flirtowania z pięknymi Tajkami. Podczas jednej z wizyt bardzo rozśmieszył mnie fakt żartobliwego dopytywania o uskutecznienie pewnego obyczaju gościnności, który nakazuje, aby ważnemu gościowi wyprawić biesiadę, dać najlepszą komnatę w chałupie, najszersze łoże i wolną córkę do towarzystwa..
Muszę zresztą przyznać, że podczas czytania, często wybuchałam śmiechem, co rzadko mi się zdarza przy książkach podróżniczych. Bardzo polubiłam autora, za jego wrażliwość, ciekawość świata i wspaniałe tego opisywanie, pewną figlarność i niesamowite dostosowywanie się do okoliczności.
Uwielbiam tę książkę!

                                  Arkady Fiedler [zdjęcie: Wikipedia]

* cytaty pochodzą z książki Arkady Fiedler "Dzikie banany. U bujnych Tao i mężnych Meo", Wydawnictwo Poznańskie 1988, strony: 24 i 25

3 komentarze:

  1. O jak dobrze, że piszesz o Arkadym Fiedlerze, bo Fiedler w czasach komuny był swoistą przepustką do świata. Teraz chyba mało kto o nim pamięta, choć przed chwilą oglądałam w sieci książkę Pawlikowskiej "Blondynka śpiewa na Ukajali" tytułem nawiązującej do książki Fiedlera "Ryby śpiewają w Ukajali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ryby śpiewają w Ukajali" Fiedlera czekają w kolejce do przeczytania :) Ciekawie będzie porównać z książką Pawlikowskiej, którą już przeczytałam, jako jedną z pierwszych u mnie, tej autorki: http://impresje-naili.blogspot.com/2010/08/drugie-wakacje.html

      Usuń
  2. Świetny pomysł na porównanie obu książek, w końcu dzieli je przecież cała epoka.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o niespamowanie.
Będzie mi miło przeczytać Twój komentarz.