"Sąd Ostateczny" Anny Klejzerowicz zwrócił na siebie mą uwagę tym, że akcja dzieje się w Polsce. I bardzo dobrze, bo okazuje się, że polskie kryminały wcale nie są gorsze od zagranicznych. A ten czytało mi się nadspodziewanie dobrze.
[zdjęcie okładki ze strony wydawnictwa Replika] |
Akcja dzieje się w Trójmieście i jest z nim nierozerwalnie związana: ludźmi, historią, zabytkami i pewnym słynnym, tytułowym tryptykiem, znajdującym się w Muzeum Narodowym: Sądem Ostatecznym autorstwa Hansa Memlinga. Uwielbiam książki które prowokują do poznania, zwłaszcza w nienarzucający się sposób i odkąd przyjrzałam się dziełu, opisowi i kilku interpretacjom, wcale się nie dziwię, że obraz niderlandzkiego malarza Memlinga stał się inspiracją autorki do napisania kryminału.
"Sąd Ostateczny" stał się również siłą napędową zabójcy, którego cele i myśli stara się rozwiązać Emil Żądło, były policjant, bieżący dziennikarz, próbujący wymyślić ciekawy temat do gazet i poskładać swoje życie. Emil Żądło wplątuje się w zawiłości śledztwa, próbując rozgryźć razem z policją tajemnicę tryptyku, brutalnych morderstw, nagich, poskręcanych ciał i zabójcy. Podczas czytania poznajemy również złego bohatera, możemy śledzić jego niektóre myśli i odczucia, ale w żaden sposób nie wiadomo, kto jest tym zabójcą.
Bardzo dawno nie czytałam polskiego kryminału i jestem mile zaskoczona tym, że bardzo wciągnął i zainteresował mnie dziejącą się akcją, dobrze określonymi bohaterami, odrobiną historii i w rezultacie rozwiązaniem. "Sąd Ostateczny" Anny Klejzerowicz jest pierwszym tomem cyklu kryminałów z Emilem Żądło jako głównym bohaterem. Książka na tyle dobra, że od razu zabieram się za drugi tom - "Cień gejszy".
Aż mnie wzięła ochota na ta książkę, tym bardziej że lubię kryminalne zagadki :D dołączę ją do książek które muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuń