poniedziałek, 9 czerwca 2014

Zamojszczyzna: Zamość miasto renesansowe

Zamość zwany Perłą Północy, Padwą Wschodu i Miastem Arkad, prawdopodobnie jako jedyne miasto w Rzeczypospolitej został zbudowany z inicjatywy Jana Zamoyskiego od podstaw, bez uprzedniej zabudowy, na całkowicie nowym terenie. Miałam ostatnio okazję przejść się jego ulicami...

Zamość, stara Brama Lwowska

Oglądanie Zamościa zaczęliśmy od przejścia starą Bramą Lwowską do nadszańca, części fortyfikacji otaczającej centrum Zamościa, a dokładniej od bastionu VII. Fortyfikacje powstały na przełomie XVI i XVII wieku na zlecenie Jana Zamoyskiego. Budowa fortecy związana była z założeniem miasta. Zarówno fortyfikacje, jak i miasto zostały zaprojektowane przez włoskiego architekta Bernardo Morando, o którym przewodnik wspominał prawie na każdym rogu ulicy.. Morando miał tu jednak faktycznie swój ogromny wkład, bo nie dość, że zdecydował o lokalizacji Zamościa, dzięki czemu miasto leżało na skrzyżowaniu dwóch ważnych szlaków handlowych, to jeszcze opracował plany budowy i zbudował najważniejsze budynki miasta: bramy, pałac, kolegiatę, śliczny ratusz, arsenał, fortyfikacje obronne itd. Jan Zamoyski oczywiście wszystko to finansował. Niegdysiejsze ;) bogactwo niektórych osób nieco obezwładnia - weź sobie i zbuduj teraz całe miasto..

Zamość, bastion VII
Idąc więc od ulicy Partyzantów (zobacz mapę starego miasta na Wikipedii) przez starą Bramę Lwowską skierowaliśmy się w stronę fortyfikacji, budynku z czerwonej cegły. Cała twierdza po różnych przebudowach uzyskała ostatecznie kształt siedmioboku z 7 bastionami na narożach. Do dzisiaj pozostał tylko bastion VII. Wewnątrz obejrzeliśmy kilka dział, ćwierćkartaunę, pięknie zdobioną półkartaunę, stroje żołnierskie i nadszaniec, czyli wysoki wał wewnątrz dzieła fortyfikacyjnego sypany do wglądu na przedpole oraz do ustawiania dział. Pomiędzy półkolistymi przejściami, wewnątrz znajdują się stoiska handlowe, co może nieco gasić wyobraźnię niektórych turystów chcących 'zobaczyć' siebie jako obrońców w walce z Kozakami lub wojskami szwedzkimi w XVII w.. ;)

Przeszliśmy się następnie ulicą Grodzką przy której stoi dom Marka Grechuty, z upamiętniającą ten fakt wielką tablicą informacyjną. Warto wejść w bramę i zajrzeć na tyły budynku. Zachwyciło mnie to niewielkie, niezwykle klimatyczne podwórko pięknie wkomponowane pomiędzy budynki, zielone, z ławeczkami do odpoczynku, latarenkami, gruchającymi gołębiami i atmosferą przytulności. To właśnie to miejsce sprawiło, że polubiłam Zamość i poczułam jego atmosferę.

Zamość, podwórko na tyłach domu Grechuty i "dzikie wino" :)

"Bo w mym domu rośnie pnącze,
okno z drzwiami mi się plącze,
bo w mym domu dzikie wino,
kto je tutaj siał?
"
 (fragm. "W dzikie wino zaplątani")

Do Rynku Wielkiego już niedaleko.. tutaj pojawia się duży plac otoczony malowniczymi, niedużymi kamienicami. Uwagę zwracają zwłaszcza bogato zdobione kamienice ormiańskie, stojące na prawo od ratusza. Są przepiękne i nie mogłam oderwać wzroku od ozdobionych płaskorzeźb, fryzów, ornamentów oraz attyk (górnych elementów budynku w postaci ścianek, balustrad lub wieżyczek osłaniających dach i pełniących funkcje przeciwpożarowe). Na rynku głównym budynkiem jest bardzo paradny ratusz z charakterystycznymi szerokimi, wachlarzowymi schodami i 52-metrową wieżą zegarową.

Zamość, kamieniczki ormiańskie
Zielona to kamienica Wilczkowska, powstała dla rodziny Wilczków. Bogato ozdobiona fryzami (pasami ozdobnymi) i płaskorzeźbami z dwóch stron z przodu i z boku, muszelkami, herbem, świętymi i aniołkami.
Ciemnożółta to kamienica Rudomiczowska, najmniej zdobiona, ale wyróżnia się od innych najwyższymi attykami.
Czerwona - kamienica Pod Aniołem, Pod Lwami lub Bartoszewiczów. Bogato ozdobiona płaskorzeźbami smoka i lwów, postacią Archanioła Gabriela i głowami aniołków oraz ozdobami roślinnymi.

Zamość, kamieniczki ormiańskie
Niebieska kamienica ma nazwę Pod Małżeństwem lub Szafirowa. Ma dwa pasy fryzu z orientalnymi zdobieniami, górny roślinny taki "na bogato". Jedna nazwa wzięła się od koloru budynku, druga od dwóch postaci kobiety i mężczyzny, rzeźb umieszczonych pomiędzy oknami drugiego piętra.

Zamość, kamieniczka ormiańska
Kamienica Pod Madonną lub Sołtanowska z połowy XVII wieku, zbudowana na miejscu drewnianej. Różnokolorowe dekoracje oraz płaskorzeźba z Madonną z dzieciątkiem depczącą smoka, na górze widać nisze zakończone muszelkami.
Przepiękna, jednak chyba często zasłaniana przez różne sceny i reklamy, które również stały, gdy tam byłam i trudno było zrobić zdjęcie..

Zamość, ratusz ze słynnymi wachlarzowymi schodami

Z rynku, wzdłuż ormiańskich kamienic skierowaliśmy się na ul. Bazyliańską i Pereca i docieramy do synagogi. Jest to najlepiej zachowana późnorenesansowa synagoga w Polsce z XVII wieku. Murowany budynek synagogi wzniesiono na planie kwadratu, w stylu późnego renesansu. Po dobudowaniu babińców, czyli części synagogi przeznaczonej dla kobiet, plan przybrał formę prostokąta. Podczas II wojny światowej Niemcy urządzili tu warsztaty stolarskie, potem była tu Biblioteka Miejska. Synagoga jest częściowo odrestaurowana i mieści się tu muzeum. Mnie zachwyciły śliczne okratowania okien babińca, a uwagę zwracają też grzebieniaste attyki (to na górze budynku ;)) osłaniające dach.

Zamość, synagoga - widok z boku, akurat na babiniec. Z boku widać nieodremontowaną część.

Zamość, synagoga - przepiękne okratowanie okien babińca

Idąc dalej ul. Pereca doszliśmy do Rynku Solnego, który leży niedaleko Wielkiego Rynku i na którym handlowano kiedyś solą sprowadzaną z Rusi i Wieliczki. Ładnie tu wyglądają kamienice z podcieniami, czyli z przejściami wzdłuż ścian zakończonych na całej długości filarami, pod którymi teraz chodzą przechodnie, a kiedyś stawiano kramiki. Gdzieś tutaj jest też wejście do podziemnej trasy turystycznej, otwartej od 2011 r. 
Do podziemi nie schodzę, natomiast idę wzdłuż ulicy Solnej i wchodzę do Parku Miejskiego, obok małej niebieskiej fontanny i budynku o nazwie 'Kropla mleka'. Nazwa ta, jak potem wyjaśnia przewodnik, wywodzi się od tego, że przed wojną w urządzonej w tym budynku przychodni wydawano mleko dla chorych dzieci. 

Przechodząc przez zadbany park zatrzymujemy się na chwilę przy starej Bramie Lubelskiej, którą zamurowano swego czasu, żeby nikt, oprócz ówczesnego króla Polski Stefana Batorego tamtędy potem nie przeszedł. Brama Lubelska sprawia wrażenie dziwnie osadzonej w części muru, zabudowanej od dołu, pośrodku zaś jest fragment mostu. Zdjęcia niestety nie zrobiłam... tak samo, jak pałacu Zamoyskich, który stoi niedaleko Katedry Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła. Pałac sprawia wrażenie nieco zaniedbanego i dawno nie odnawianego. Okazuje się, że był to jeden z pierwszych budynków, jaki zaczęto budować w mieście, a po późniejszych wielu przebudowach dzisiaj nie wygląda zbyt okazale. Na bliższe poznanie nie było już czasu, zajrzeliśmy jeszcze tylko do katedry i przeszliśmy Rynkiem Wodnym i ulicą Żeromskiego aż do starej Bramy Lwowskiej kończąc poznawanie Zamościa.

Zamość, ulica Grodzka, która idąc od bastionu VII do zamku, przecina całe Stare Miasto
stając się jego "kręgosłupem". Głową jest pałac na końcu tej uliczki - widać fragment białego budynku.
Przed pałacem stoi pomnik Jana Zamoyskiego.

Miasto pozostawiło w mojej pamięci bardzo pozytywne wrażenie, widać, że stare budynki są odnawiane, albo ich odnawianie jest w planach. To nieduże miasto, ale ma potencjał. Chętnie tu jeszcze kiedyś wrócę przejść się niespiesznie urokliwymi uliczkami, zajrzeć i odpocząć na jednym z klimatycznych podwórek. I w południe posłuchać zamoyskiego hymnu na Wielkim Rynku..

3 komentarze:

  1. Nailo, potwierdzisz mi mailowo swój adresik? Do wysyłki... Albo choć zerknij na komentarze to mi potwierdzisz... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna relacja! Tak mało wiedziałam o tym mieście, trochę poszerzyłam swoją wiedzę... Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również dziękuję! Fajnie, że w Polsce jest wiele ciekawych miejsc... do zobaczenia :)

      Usuń

Proszę o niespamowanie.
Będzie mi miło przeczytać Twój komentarz.