Zamość zwany Perłą Północy, Padwą Wschodu i Miastem Arkad, prawdopodobnie jako jedyne miasto w Rzeczypospolitej został zbudowany z inicjatywy Jana Zamoyskiego od podstaw, bez uprzedniej zabudowy, na całkowicie nowym terenie. Miałam ostatnio okazję przejść się jego ulicami...
Zamość, stara Brama Lwowska |
Oglądanie Zamościa zaczęliśmy od przejścia starą Bramą Lwowską do nadszańca, części fortyfikacji otaczającej centrum Zamościa, a dokładniej od bastionu VII. Fortyfikacje powstały na przełomie XVI i XVII wieku na zlecenie Jana Zamoyskiego. Budowa fortecy związana była z założeniem miasta. Zarówno fortyfikacje, jak i miasto zostały zaprojektowane przez włoskiego architekta Bernardo Morando, o którym przewodnik wspominał prawie na każdym rogu ulicy.. Morando miał tu jednak faktycznie swój ogromny wkład, bo nie dość, że zdecydował o lokalizacji Zamościa, dzięki czemu miasto leżało na skrzyżowaniu dwóch ważnych szlaków handlowych, to jeszcze opracował plany budowy i zbudował najważniejsze budynki miasta: bramy, pałac, kolegiatę, śliczny ratusz, arsenał, fortyfikacje obronne itd. Jan Zamoyski oczywiście wszystko to finansował. Niegdysiejsze ;) bogactwo niektórych osób nieco obezwładnia - weź sobie i zbuduj teraz całe miasto..
Zamość, bastion VII |
Przeszliśmy się następnie ulicą Grodzką przy której stoi dom Marka Grechuty, z upamiętniającą ten fakt wielką tablicą informacyjną. Warto wejść w bramę i zajrzeć na tyły budynku. Zachwyciło mnie to niewielkie, niezwykle klimatyczne podwórko pięknie wkomponowane pomiędzy budynki, zielone, z ławeczkami do odpoczynku, latarenkami, gruchającymi gołębiami i atmosferą przytulności. To właśnie to miejsce sprawiło, że polubiłam Zamość i poczułam jego atmosferę.
Do Rynku Wielkiego już niedaleko.. tutaj pojawia się duży plac otoczony malowniczymi, niedużymi kamienicami. Uwagę zwracają zwłaszcza bogato zdobione kamienice ormiańskie, stojące na prawo od ratusza. Są przepiękne i nie mogłam oderwać wzroku od ozdobionych płaskorzeźb, fryzów, ornamentów oraz attyk (górnych elementów budynku w postaci ścianek, balustrad lub wieżyczek osłaniających dach i pełniących funkcje przeciwpożarowe). Na rynku głównym budynkiem jest bardzo paradny ratusz z charakterystycznymi szerokimi, wachlarzowymi schodami i 52-metrową wieżą zegarową.
Zamość, ratusz ze słynnymi wachlarzowymi schodami |
Z rynku, wzdłuż ormiańskich kamienic skierowaliśmy się na ul. Bazyliańską i Pereca i docieramy do synagogi. Jest to najlepiej zachowana późnorenesansowa synagoga w Polsce z XVII wieku. Murowany budynek synagogi wzniesiono na planie kwadratu, w stylu późnego renesansu. Po dobudowaniu babińców, czyli części synagogi przeznaczonej dla kobiet, plan przybrał formę prostokąta. Podczas II wojny światowej Niemcy urządzili tu warsztaty stolarskie, potem była tu Biblioteka Miejska. Synagoga jest częściowo odrestaurowana i mieści się tu muzeum. Mnie zachwyciły śliczne okratowania okien babińca, a uwagę zwracają też grzebieniaste attyki (to na górze budynku ;)) osłaniające dach.
Zamość, synagoga - widok z boku, akurat na babiniec. Z boku widać nieodremontowaną część. |
Zamość, synagoga - przepiękne okratowanie okien babińca |
Idąc dalej ul. Pereca doszliśmy do Rynku Solnego, który leży niedaleko Wielkiego Rynku i na którym handlowano kiedyś solą sprowadzaną z Rusi i Wieliczki. Ładnie tu wyglądają kamienice z podcieniami, czyli z przejściami wzdłuż ścian zakończonych na całej długości filarami, pod którymi teraz chodzą przechodnie, a kiedyś stawiano kramiki. Gdzieś tutaj jest też wejście do podziemnej trasy turystycznej, otwartej od 2011 r.
Do podziemi nie schodzę, natomiast idę wzdłuż ulicy Solnej i wchodzę do Parku Miejskiego, obok małej niebieskiej fontanny i budynku o nazwie 'Kropla mleka'. Nazwa ta, jak potem wyjaśnia przewodnik, wywodzi się od tego, że przed wojną w urządzonej w tym budynku przychodni wydawano mleko dla chorych dzieci.
Przechodząc przez zadbany park zatrzymujemy się na chwilę przy starej Bramie Lubelskiej, którą zamurowano swego czasu, żeby nikt, oprócz ówczesnego króla Polski Stefana Batorego tamtędy potem nie przeszedł. Brama Lubelska sprawia wrażenie dziwnie osadzonej w części muru, zabudowanej od dołu, pośrodku zaś jest fragment mostu. Zdjęcia niestety nie zrobiłam... tak samo, jak pałacu Zamoyskich, który stoi niedaleko Katedry Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła. Pałac sprawia wrażenie nieco zaniedbanego i dawno nie odnawianego. Okazuje się, że był to jeden z pierwszych budynków, jaki zaczęto budować w mieście, a po późniejszych wielu przebudowach dzisiaj nie wygląda zbyt okazale. Na bliższe poznanie nie było już czasu, zajrzeliśmy jeszcze tylko do katedry i przeszliśmy Rynkiem Wodnym i ulicą Żeromskiego aż do starej Bramy Lwowskiej kończąc poznawanie Zamościa.
Miasto pozostawiło w mojej pamięci bardzo pozytywne wrażenie, widać, że stare budynki są odnawiane, albo ich odnawianie jest w planach. To nieduże miasto, ale ma potencjał. Chętnie tu jeszcze kiedyś wrócę przejść się niespiesznie urokliwymi uliczkami, zajrzeć i odpocząć na jednym z klimatycznych podwórek. I w południe posłuchać zamoyskiego hymnu na Wielkim Rynku..
Nailo, potwierdzisz mi mailowo swój adresik? Do wysyłki... Albo choć zerknij na komentarze to mi potwierdzisz... :)
OdpowiedzUsuńPiękna relacja! Tak mało wiedziałam o tym mieście, trochę poszerzyłam swoją wiedzę... Dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńRównież dziękuję! Fajnie, że w Polsce jest wiele ciekawych miejsc... do zobaczenia :)
Usuń