Drugie Wielkie Spotkanie Robótkowe Podlasko-Mazurskie już niestety za nami. Wrażenia niezwykle mocno pozytywne nie opuszczają mnie jeszcze dzisiaj :) Taka moc ręcznie tworzonych rzeczy nagromadzona w jednym miejscu powoduje u mnie z jednej strony zachwyt, bo chce się wszystkiego dotknąć i o wszystko dopytać, z drugiej strony nie można się nagadać, z trzeciej strony to wspaniała okazja na spotkanie dawno niewidzianych, wspaniałych osób oraz poznanie nowych! Z czwartej strony dochodzi ogrom energii ładującej akumulatory, która powoduje, że po powrocie do domu nie wiedziałam do czego 'ręce włożyć', bo chce się wiele rzeczy zacząć i wszystkiego co nowe spróbować. I wreszcie piąta strona powodująca moją rozpacz, bo: za krótko, za mało, chcę więcej! :)
Zresztą, sami zobaczcie, co się działo:
Moja sterta różności:
Zachwycające witraże, decoupage i serduszka Jolinki:
Obrazy Liliany:
Zachwycające obrazy Doroty i jej męża:
I ja tam byłam, chleb... tfu, co ja piszę.. ambrozje jadłam! Śmietanowiec karmelowy
Aploch, ciasteczka orzechowe
Aty, sałatkę Darki i wiele innych, rozpływających się w ustach wspaniałości!
Było cudnie z Wami dziewczyny i chłopaki (bo też byli) znowu się spotkać!
Też tam byłam i potwierdzam każde słowo. Ba co tam słowo - każdy przecinek i kropkę też!
OdpowiedzUsuńAha! No i zapomniałam oczywiście o najważniejszym - cieszę się, że wreszcie mogłyśmy się poznać namacalnie :-)))
OdpowiedzUsuńJolu, podpisuję się wszystkimi kończynami i przyznaję że świetnie ujęłaś podział jaźni/ducha/ciała w pierwszym akapicie bo i mną targają takie wrażenia do dziś! Czuję jakbym w środku miała takiego ludzika z adhd który szarpie się w każdą stronę a ręce i palce nie nadążają....
OdpowiedzUsuń