niedziela, 6 czerwca 2010

Byczki w pomidorach

Od dwóch tygodni mocno ciągnęło mnie do księgarni.. już wiem dlaczego. Co prawda nie wiedziałam wtedy nic o nowej książce Joanny Chmielewskiej, ale chyba podświadomie jej wyczekiwałam :) W końcu jest: czerwoniutka, pachnąca drukiem z intrygującym tytułem..

W pewnej chwili nie wiedziałam, za co się chwycić:  robić kolczyki, machać drutami tworząc szal, czytać nową Chmielewską czy przeglądać papierki na nowe notatniki.. wygrała książka :) i herbatka.


Z ogromną przyjemnością zanurzyłam się w świat Joanny Chmielewskiej, Alicji i ich wspólnych przyjaciół i gości różnie tolerowanych, ale zazwyczaj mile widzianych. Postaci barwne, język również, tym bardziej, że towarzystwo różnojęzyczne, więc ciekawe słowotwórstwo również się pojawiło. Książka jak za dawnych czasów pisarskich, za którymi tęskniłam i corocznie do nich czytelniczo wracam, więc ta jest dla mnie długo oczekiwanym prezentem!

Przy okazji chcę powiedzieć, że latające świnie ostatnio mnie też pogryzły i to we własnym domu. Dogłębnie poznałam stworzenie zwane pangolinem, a przy okazji wiem co to ariergarda, grupa Laokoona, chała drętwa i jak się zachowuje burak pastewny. Wielce pouczająca lektura! A sezon wakacyjny, który zaczynam zazwyczaj jedną z książek Joanny Chmielewskiej uważam za rozpoczęty :)

4 komentarze:

  1. No popatrz- a ja się na na tej książce zawiodłam (mimo całej mojej miłości do twórczości pani Chmielewskiej).
    Mam takie wrażenie, że pisana była nieco "na siłę" :((

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, a ja już zwątpiłam w Chmielewską, tymczasem Twoja recenzja znowu rozpaliła nadzieje na powrót do pisaniny w stylu Lesia. Tylko komentarz lucille znowu odświeżył dotychczasowe wątpliwości :(((
    Chyba muszę przekonać się osobiście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja cały czas jakoś nieprzekonana i niewciągnięta jestem do kryminałów Chmielewskiej - może kiedyś ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucille - może jestem bezkrytyczna, ale na szczęście nie jest to poradnik, bo tymi się nie zachwycam jakoś szczególnie, jak i kilkoma innymi pozycjami, ale większość jest fajna - a tej książki na pewno nie zaliczyłabym do "gorszych".

    Aploch - nic, tylko się samemu przekonać. Ja nie mam wrażenia, że była pisana na siłę :) Chociaż Lesia to chyba nic nie przebije...

    Madziulku - wszystko ma swój czas ;) że tak filozoficznie podejdę do tematu.. :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o niespamowanie.
Będzie mi miło przeczytać Twój komentarz.