sobota, 30 kwietnia 2011

Sutasz po raz drugi

Po moich pierwszych próbach sutaszowania dokupiłam jeszcze sznurków, tym razem w większej ilości kolorów. Miałam ochotę połączyć kolor niebieski z fioletem, w rezultacie czego powstał taki wisior:

Zafalowany
 sutasz, turkus rekonstruowany,
koraliki szklane, drobne koraliki Miyuki, srebro


poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Rozczytałam się na dobre

Agatha Christie "Słonie mają dobrą pamięć" jest książką dobrze napisaną, budującą napięcie, jest ciekawie i chce się wiedzieć, co dalej. Po połowie prawie wiedziałam mniej więcej o co może chodzić i nawet się trochę potwierdziło, ale autorka do końca trzymała wszystkie szczegóły w tajemnicy. Tym razem Herkulesa Poirot odwiedza jego przyjaciółka, znana pisarka powieści kryminalnych, żeby wyjaśnić, czy to mąż pewnego małżeństwa zabił żonę, czy żona męża... dziwne jest wtrącenie słoni do tego, mam wrażenie, że Agatha Christie nie miała pomysłu lub wpływu na tytuł. Ale za to pełno jest charakterystycznych dialogów sprzed wielu lat, kiedy to dbano o konwenanse, bycia miłym w rozmowie oraz kulturę słowa i obycia. Uwielbiam czytać takie dialogi :)

"chce pani założyć ten śliczny wytworny kapelusik?", "czy to oznacza, że spotka mnie przyjemność goszczenia pani?", "musiały minąć wieki, odkąd cię ostatni raz widziałam", "Bodaj go. Do licha. Znów się zaciąłeś, ty paskudo" - wolę nie myśleć, co w dzisiejszych czasach powiedziałaby 'dama' ;)

Czytając Agathę Christie przeniosłam się w czasie sto lat wcześniej, natomiast  książki podróżnicze przywróciły mnie do afrykańskich czasów współczesnych, do dwóch barwnych krajów, opisanych przez Beatę Pawlikowską: Tanzanii i Zanzibaru.

"Blondynka w Tanzanii", dziennik z podróży opisujący podróż, gdzie zorganizowana jest nocna przeprawa przez sawannę, żeby potem polecieć balonem nad Serengeti i zjeść podwieczorek pośrodku pustkowia na białym obrusie. Ciekawie miejscowi organizują czas turystom :)
Podoba mi się też język suahili, którego niektóre słowa wplatane są między tekst i zgrabne rysunki, np. wali to ryż, samaki - ryba, a wali na samaki to ryba z ryżem :) Są też ciekawostki o hipopotamach, hienach, lwach, pawianach i słoniach. Opis afrykańskiego rytmu życia w kraterze Ngorongoro bardzo mi się spodobał, mimo, że natura rządzi się swoimi prawami i prawie każde zwierzę czuje, że może stać się obiadem dla innego. Najbardziej zazdroszczę jednak Blondynce smaku świeżych, dojrzałych w naturalnym środowisku, owoców..


"Blondynka z Zanzibarze" Wyspa na Oceanie Indyjskim, słynąca z cudownych plaż, niewolnictwa i wielu przypraw. Jest tu 40st. w cieniu, uf. Ciekawostką są drzwi, najważniejsza część każdego zanzibarskiego domu, stawiane jako pierwsza część domu, bogato zdobione oraz, z nabitymi na nich, metalowymi kolcami... Jest też Kamienne Miasto, pałac sułtana zbudowany tak, żeby w komnatach czuć było świeży powiew słonego wiatru znad oceanu, w dużych ilościach występuje: cynamon, wanilia, pieprz i goździki na plantacji przypraw, Droga Tysiąca Drzew Mango, zanzibarska kuchnia (krem bananowy lub np. supu ya kuku - zupa z kurczaka :)). Blondynka dzieli się również z nami bardzo ważną rzeczą: tajemnicą szczęścia. Jakie to proste!




Jeszcze jedna książka podróżnicza przeszła przez moje ręce: "Podróżnik WC. Wydanie II poprawione" Wojciecha Cejrowskiego. Pięknie wydane początki pisarstwa i początki podróży pana Wojciecha. Sam autor niekiedy wstydzi się tekstów pisanych dawno temu i opowieści, których już nie opowiada.. można je poznać w tym tomie, odkrywa się przy okazji trochę innego Cejrowskiego. Przy okazji jest też dużo typowych moralizatorskich tekstów, które można usłyszeć w jego wykonaniu również w mediach. Szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to, dużo jest w nich racji, chociaż nie ze wszystkim się zgadzam. Stwierdzam jednak, że Cejrowski to indywidualista i cieszę się, że dzieli się swoimi spostrzeżeniami również w tej książce.

A znaleźć tu można osobiste przeżycia, informacje o miejscach, które teraz już nie istnieją,oraz ciekawe wskazówki praktyczne podróżnika, np. o bagażu, co warto ze sobą zabrać, a co należałby zostawić (raczej wszystko ;)), o fotografii, pieniądzach. Dowiedzieć się można, gdzie najchętniej podróżuje autor i dlaczego właśnie tam.. co go pociąga w podróżach, a co niekoniecznie.
Bardzo przyjemnie się czyta oraz ogląda wiele załączonych, pięknych zdjęć, nawet mimo tego, że książka sprawia wrażenie chaotycznej, jakby była zbiorem notatek z różnych części podróży po świecie. I co z tego? My o tym wiemy, wie o tym Cejrowski, a mimo tego zanurzamy się w świat podróżnika, który ma genialny zmysł obserwacji i chętnie się dzieli z nami swoimi spostrzeżeniami.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Z Blondynką w podróży

Tym razem sięgnęłam po serię Beaty Pawlikowskiej "Dzienniki z podróży. Blondynka na...". Są to małe książeczki wydane przez National Geographic Polska, formatu kieszonkowego, a w środku znaleźć można wrażenia z podróży w różne rejony świata. Całość okraszona sympatycznymi rysunkami-szkicami  oraz zdjęciami. Nie jest to aż tak pokazowe wydanie, jak albumowe z dużymi zdjęciami i zdecydowanie większą ilością tekstu, jak np.: w "Blondynka śpiewa w Ukajali" i "Blondynka u szamana", ale mimo tego czyta się bardzo przyjemnie i, co dla mnie ważne, są piękne fotografie. Bo książka podróżnicza bez fotografii jest jak... kolczyki bez bigli :)

Brakowało mi jednak w "Dziennikach" więcej wszystkiego, a najbardziej opisów. Opisy owszem były, ale jakby skondensowane, bardzo chętnie poczytałabym większą ilość tekstu, bo bardzo sobie cenię taką lekturę. Tym bardziej, że Beata Pawlikowska zwraca uwagę na to, czego i ja poszukuję, gdy gdzieś wyjadę: na emocje, atmosferę miejsca oraz charakterystyczne jedzenie, ubiór i zachowanie ludzi.

"Blondynka w Brazyli" przybliża świat północnej Brazyli, pachnącej aromatycznie kawy, podawanej w naczyniach dla krasnoludków, hamaków na statkach pływających po rzekach, smak mangostanów i surfowania na desce po brazylijskiej pustyni. Zaskoczyła mnie informacja o orzechach nerkowca oraz wyglądzie guarany.. i bardzo chętnie spróbowałabym słynnego dania: feijoady, czegoś w rodzaju bigosu z czarną fasolą.

"Blondynka w Himalajach" to podróż do Nepalu, wędrówka po skalnych stopniach do góry, na szczyt Annapurny. Co należy zrobić, by bez męczarni wspiąć się po milionach stopni w górę? Blondynka wie. Wie też, co znaczy najsłynniejsza buddyjska mantra, kim są Ghandrukowie oraz jakie znaczenie ma lotos, który nawet w najbardziej cuchnącym jeziorku pozostaje nieskazitelnie czysty i pachnący. Dzięki tej książce w końcu wiem, jak zrobić herbatę z imbirem :) Często będzie u mnie gościć w filiżance.. podejrzewam natomiast, że o ile herbatę można przenieść na nasz stół, to pierożków momo niestety nie, najlepiej smakują na miejscu. Bardzo podobało mi się, że tam wszyscy sobie pomagają, każdy tubylec wędrujący przez góry, gdy przybywa do wioski - idzie pomagać w kuchni. Ludzie pomagają sobie nawzajem, bo w takich surowych warunkach, w pojedynkę nie dali by rady.

"Blondynka w Tybecie". Pobyt tam to herbata z masłem i solą, buddyjskie klasztory i modlący się ludzie, kudłate jaki zdolne przetrzymać trudne warunki, młynki modlitewne, lampki maślane i wszędobylskie kolorowe chorągiewki. Tam nie zadziwia chęć koloru, bo świat wokół już kolorowy nie jest, raczej szary, górzysty i ponury. Kolor jest więc na ubraniach, chorągiewkach, upiększane są okna i drzwi wejściowe, domy. To tu swoje miejsce ma Dalajlama, który niestety musiał uciekać ze swojego kraju.. Wiem, że to było celowe - opisanie przyjaznych, uśmiechniętych ludzi i ich zwyczajów, ich równowagi ducha wobec okrucieństwa, jakie ich spotkało ze strony Chińskiej Republiki Ludowej. Tyle ludzi zginęło w okrutny sposób.. po przeczytaniu tej książki bardzo się zasmuciłam, to taki mały głos wołający o pomoc.


"Blondynka na Wyspie Wielkanocnej" podróż na trójkątną, niewielką wysepkę na końcu świata. Atrakcją są ogromne, kamienne posągi moai, o których prawda skryła się w mroku historii i nikt dokładnie nie wie, jak powstawały, jak je transportowano i kogo przedstawiają. Z opowieści Rapanujczyków nieco się wyjaśnia, ale to wszystko są domysły więc tak naprawdę nic nie jest na sto procent pewne. Historia wyspy nie oszczędzała, a książka wiele wyjaśnia, między innymi to, co posągi mają na głowach i dlaczego nie mają oczu, oraz dlaczego wszystkie stoją tyłem do oceanu...
EDIT: Ha! nie wszystkie, jest siedem posągów, które stoją przodem do oceanu :) ale to już wiem z innych źródeł.

"Dzienniki" Pawlikowskiej zawierają wiele przemyśleń autorki, czasem aż za bardzo moralizatorskich, ale jakże trafnych! Podróżniczka wysnuwa wnioski na podstawie zachowań ludzi miejscowych i turystów. Określa i wskazuje różnice i wartości różne dla każdej z tych grup ludzi. Co ciekawe, ja się z wieloma uwagami autorki zgadzam, i prawdopodobnie dlatego bardzo lubię czytać jej książki i słuchać, jak opowiada o podróżach. A "Dzienniki"? Zdecydowanie są za krótkie...

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Romanse i skandale

Po sięgnięcie "Romansu z trupem w tle" Ewy Stec zachęcił mnie opis na okładce, że spodoba się fanom Joanny Chmielewskiej.. ale gdybym teraz patrzyła przez ten pryzmat, to raczej nie byłoby to przychylne spojrzenie, bo Chmielewską uwielbiam, natomiast tą książkę wyłącznie szybko i lekko się czytało, jednorazowo. Najtrafniej temat określa tytuł, chociaż nie jest to jakiś typowy romans, to jednak dużo kręci się naokoło uczuć i miałam wrażenie, że czasem aż za dużo i za naiwnie. Z drugiej strony, taki scenariusz nawet mógłby wystąpić w rzeczywistości, przecież to właśnie życie pisze najlepsze scenariusze, a tu jest nawet życiowo.. Dziewczyna tuż przed ślubem rzuca narzeczonego, który ją zdradził, poznaje jednocześnie wspaniałego mężczyznę, z uczuciem do którego troszkę walczy, bo jakżeby tak od razu w ramiona innego. Wplątuje się do tego tajemnicza przesyłka z zaskakującą zawartością krasnala ogrodowego, wizyta u wróżki, przyjaciółki, policja, trup też będzie. Dużo się dzieje i szybko czyta, zaczyna się tak, że wciąga i chce się wiedzieć, co dalej. Wypoczynkowa lektura bez ambicjonalnego myślenia, do pośmiania, można po nią sięgnąć!

"Skandal z Modiglianim" Kena Follett'a czytałam ciągiem, bo chciałam wiedzieć, co dalej. Tak było, ale dopiero od jakiegoś momentu, bo autor, aby zapoznać czytelnika z różnymi osobami i wątkami 'przechodził' od osoby do osoby i zaczynał kolejne i kolejne wątki.. w pewnym momencie stwierdziłam, że jeśli doda jeszcze jedną osobę, jeszcze jedno nowe zagraniczne nazwisko do zapamiętania, to chyba trzasnę książką, ale na szczęście jego i moje, tak się nie stało.

Poznajemy tu pewną dziewczynę która kontynuując pracę naukową, postanawia napisać o kontrowersyjnym sposobie powstawania niektórych dzieł - pod wpływem używek. Dziewczyna trafia na ślad nieznanego dzieła.. Poznajemy świat malarskiego biznesu, kulisy galerii z dziełami różnych malarzy, poznajemy też  malarzy w opałach, detektywów, właścicieli-handlarzy różnych galerii obrazów, znudzoną aktorkę, intrygę wysnutą w pewnym celu.. nie chcę zdradzać za wiele, a dzieje się w tej książce mnóstwo! Wciągająca książka na pograniczu sensacji i kryminału.