poniedziałek, 3 marca 2014

Pięćdziesiąt odcieni tego i owego

Przeczytałam hurtowo wszystkie tomy trylogii "Pięćdziesiąt odcieni" angielskiej pisarki o pseudonimie E L James: "Pięćdziesiąt twarzy Greya", "Ciemniejsza strona Greya" i "Nowe oblicze Greya" i mam ochotę napisać tylko... "O rety!" :D

...

Tylko, że jak tak napiszę, to zapytacie.. A dlaczego? ;)
I odpowiedź nie będzie taka prosta, jakby się mogło wydawać. Ale może od początku...


Postanowiłam w końcu, że przeczytam tego Grey'a i sama zobaczę, skąd tyle negatywnych o nim opinii, skoro to taki bestseller! Ale już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron pierwszego tomu miałam wrażenie, że czytam książkę napisaną przez nastolatkę. Bardzo irytował mnie styl i słownictwo, np. kilkukrotnie na stronie powtarzane wyrażenie 'o rety', oraz co na dany temat ma do powiedzenia 'podświadomość' bohaterki oraz jakie salda wyczynia jej 'wewnętrzna bogini'. I to do tego stopnia było irytujące, że zaczęło być czasem nawet śmieszne. Ale tylko czasem. Na przykład podczas scen erotycznych zamiast w ekstazie przeżywać emocjonalne rozedrganie bohaterki, po przeczytaniu staromodnego 'o rety', zaczynałam się zwyczajnie śmiać. Nie sądzę, żeby to było zamierzone przez autorkę. Zaczynam wręcz podejrzewać, że to raczej dość kiepskie tłumaczenie nie pozwoliło mi inaczej odbierać treści. Tłumaczenie to w ogóle osobny temat, pani Monika Wiśniewska pomieszała style totalnie i tak w jednym zdaniu czytamy zdanie w slangu młodzieżowym, za chwilę bohater w potocznej mowie używa przestarzałego zwrotu, w ogóle prawie nie używanego. To się gryzie ze sobą i daje wrażenie dużej niespójności. Poza tym, pomimo tego, że polski język erotyczny jest niezwykle ubogi, to miałam wrażenie, że część scen była tłumaczona przez kogoś innego, bo niektóre były naprawdę dobrze przedstawione, a inne wołały wręcz o poprawkę. Gdy będę miała nieco więcej czasu pokuszę się o przeczytanie chociaż części w oryginale, bo nie mogę uwierzyć, żeby bestsellerowa książka była aż tak rozchwiana!

Mam też wrażenie, że nad kolejnymi częściami trylogii trochę lepiej popracowała zarówno autorka, jak i tłumaczka, bo im dalej, to jakoś lepiej się czytało. Możliwe, że się po prostu przyzwyczaiłam do specyficznego stylu ;) Ogólnie rzecz biorąc, jeśli odpuści się nieco, ominie wzrokiem tę nieszczęsną 'podświadomość' oraz 'wewnętrzną boginię' - najbardziej irytujące momenty tekstu, to książki da się przeczytać :)

Jaką historię opowiada trylogia? Bardzo operatywnemu, niezwykle bogatemu, młodemu przedsiębiorcy Christianowi Grey'owi spodobała się dziewczyna Anastasia Steel, która zamiast koleżanki, przyjechała przeprowadzić z nim wywiad. Mężczyzna, niesamowicie inteligentny, piękny i niebezpiecznie pociągający, o ciężkich przeżyciach i wymyślnym życiu seksualnym krąży jak sęp wokół dziewczyny, a ona w początkowej fazie głównie się rumieni... i rumieni i spuszcza oczy i jest bardzo nieśmiała, i nieporadna.. potem zresztą też się rumieni, ale przynajmniej ma ku temu powody. Fabuła może nie jest jakoś niezwykle porywająca, a i dobrze, że autorka wplotła nieco tajemnic, zemstę i zamachy, bo ciągłe czytanie o seksie po jakimś czasie, o dziwo! może się znudzić. Tym bardziej, że miałam wrażenie, że autorka napisała na ten temat jeden bazowy tekst z niezbyt wymyślnymi dialogami i kopiowała go za każdym razem, zmieniając nieco scenerię, początek i zakończenie. 

Zaletą książki są niektóre słowne dyskusje bohaterów. Co prawda większość jest dość infantylnych, ale zdarzają się fajne i błyskotliwe teksty, w momentach flirtowania Christiana i Any. Właśnie ów flirt, moim skromnym zdaniem, uratował treść tej książki. Koniec natomiast jest zupełnie bez pomysłu. Nieco przypomina mi fragmenty ostatniego, niewydanego tomu sagi 'Zmierzch' Stephenie Meyer, a nieco zlepek fragmentów, których autorce nie udało się zmieścić w książce. Szkoda, bo gdyby jeszcze nad książką popracować, to możliwe, że byłaby to dość mocna pozycja w swojej kategorii.