czwartek, 30 września 2010

W odrobinę jesiennych klimatach..

W takich właśnie jesiennych barwach wyszły mi, ostatnio wyplątane, korale. Kolorowe, pełne czerwieni, beżu, brązu, zieleni ..  odrobinę deszczowego nieba też wplątałam :)

Oliwka z Wanilią

Porzeczki z Fiołkami
 
Maki z Ecru

Miodowa Czekolada
 
Liście Jesienne
 
Karminowy

środa, 15 września 2010

Wiedźma i inne...

... książki oczywiście.

Dwie pierwsze pozycje to kolejna porcja rozsmakowywania się w kryminałach Agathy Christie. Tym razem zupełnie niespodziewanie udało mi się pożyczyć książki, w których "Nemezis" łączy się kilkoma bohaterami i jest w pewnym stopniu dalszą częścią "Karaibskiej tajemnicy". Śmiało je można również czytać zupełnie oddzielnie, mnie na przykład udało się przeczytać w odwrotnej kolejności :)

W obu opowiadaniach występuje starsza panna Marple, której bystry umysł i zdolność kojarzenia pomaga w wykrywaniu przestępców. "Karaibska tajemnica" to wykrywanie tajemnicy morderstw żon podczas wycieczki na Karaiby.. i w ogóle tajemnic małżeńskich. "Nemezis" natomiast spodobała mi się chyba najbardziej z wszystkich dotychczas przeczytanych kryminałów tej autorki.. Świetny pomysł na uwikłanie panny Marple w rozwiązywanie niesprawiedliwości zza światów. Rewelacja.

Natomiast po książce Ewy Białołęckiej muszę zrobić przerwę w czytaniu. Jestem zaskoczona, że ta książka aż tak mocne zrobiła na mnie wrażenie, że gdy zaczęłam czytać inną, to mi się wątki zaczęły plątać obu tych książek...
Po pierwszych kilkunastu stronach "Wiedźma.com.pl" zaczęłam się zastanawiać czy tomu nie odłożyć, bo ja jakoś nie przepadam za nowoczesnymi książkami przesiąkniętymi nowomodną mową, schematycznym życiem i codziennymi problemami. Książki czytam po to, by właśnie oderwać się od tego wszystkiego, żeby poczuć się w innym świecie. Na szczęście podczas dalszego czytania książki poczułam wizję innej krainy, niecodziennej, przepełnionej czarami wiedźmy, duchami, przepowiedniami mistycznymi, talizmanami.. Autorka mnie zaskoczyła, bo naprawdę w mistrzowski sposób połączyła dzisiejsze życie z przeszłością na wielu płaszczyznach, sielskość i anielskość, wierzenia i czary,  dawne zwyczaje z nowoczesnością, to wszystko jest w tej jednej książce! Nie będę więcej zdradzać, bo warto się tą książką samemu zaskoczyć. Warto do niej zajrzeć!

wtorek, 7 września 2010

Lubię...

Aploch zaprosiła mnie do wypowiedzi na temat "10 rzeczy, które lubię". Zazwyczaj z przekory i charakternie nie biorę udziału w tego typu blogowych zabawach, a już wszelkie możliwe łańcuszki zatrzymują się na mnie.. ale jednak zaczęłam się zastanawiać nad tym, co tak naprawdę lubię i cenię..

Nie będę odliczać do 10, jest kilka rzeczy, które uwielbiam i o kilku z nich napiszę :)

Uwielbiam ten moment, gdy wyjeżdżając nad morze po raz pierwszy od dłuższego czasu, i idąc ścieżką między wydmami czuję ten rześki powiew morskiego powietrza, słyszę szum fal, ale jeszcze nie widzę wody... już za chwilę, już za momencik ... i jest! Za każdym takim razem czuję się szczęśliwa :)

Uwielbiam leniwe poranki z pyszną, prawdziwą kawą i dobrą książką lub czymś ciekawym do poczytania w Internecie. Leniwy poranek zazwyczaj przydarza się w sobotę i niedzielę, po śniadaniu siadam w kuchni i przygotowuję sobie, w mojej porcelanowej filiżance w bratki, aromatyczne espresso z mleczną pianą. I się delektuję tekstem czytanym, popijając boski napar.. taki lazy morning... gdzie nic nie muszę, nic mnie do niczego nie goni...

Uwielbiam czekoladę i bitą śmietanę :)

Uwielbiam wiosenne i letnie, ciepłe burze z wyładowaniami. Ta zmiana zapachu powietrza, oczekiwanie na rozrywający trzask i błysk, potem potężny grzmot. Człowiek czuje się wtedy zupełnie mały wobec tej potęgi natury i jakby wszystko co ludzkie w tej chwili jest mniej ważne.. potem już tylko jednostajnie szumi deszcz.

Uwielbiam czytać książki - ciekawe z mojego punktu widzenia. Niestety wiem, że książek jest tak wiele, a czasu coraz mniej.. niemniej staram się, staram :)

Uwielbiam wieczorami słuchać cykania świerszczy. Zwłaszcza poza miastem. To bardzo magiczne momenty, gdy można uporządkować swoje myśli. Wśród widocznych na niebie tryliardów gwiazd!

Uwielbiam kwiaty. Najbardziej dziko pachnące bzy, duże kiście fioletowych drobiazgów powodujące zawrót głowy! Nasturcje i bratki, kaczeńce i niezapominajki. Ogromne, ciężkie piwonie i malutkie, skromne fiołki.

Uwielbiam coś tworzyć. Bardzo współczuję ludziom, którzy nie mają żadnej pasji i nie wiedzą co mają z sobą zrobić w życiu. Ja nie mam tego typu problemów, bo jako osoba bardzo ciekawa świata próbuję kolejno tego, co wg mnie jest porywające i twórcze. W ten sposób porywałam się i porywam nadal na tworzenie biżuterii, robienie robótek techniką frywolitkową, hardangerem, wyszywanie krzyżykami, robienie na drutach, szydełkowanie, tworzenie kartek i notesów tzw. scrapbooking, szycie ubrań, dekorowanie ich, filcowanie czesanki wełnianej i tworzenie z niej różności. Próbuję swoich sił w totalnie amatorskiej fotografii, kiedyś tworzyłam makramy, a chciałabym... ech... chciałabym nauczyć się malować jedwab i techniki batiku, czyli dekorowania tkaniny techniką indyjską, chciałabym umieć lepić garnki :) i wyplatać kosze z wikliny, chciałabym nauczyć się malowania na szkle...
I chciałabym powrócić do tańca orientalnego.

No proszę miało być o tym, co lubię, a przekształciło się w koncert życzeń własnych ;) Ale to co chciałabym, to też myślę, że bym polubiła, więc w sumie na temat.

Nie wybieram konkretnych osób ze świata blogowego do przemyśleń na temat "rzeczy, które lubię". Jeśli ktoś miałby ochotę na napisanie w tej formie o sobie, bardzo, naprawdę bardzo chętnie poczytam! Poproszę o link w komentarzu, a na pewno zajrzę :)

niedziela, 5 września 2010

Jestem tutaj i jestem misiem

Na pełnym stworów wszelakich, blogu Br0mby, jakieś kilkanaście dni temu, autorka zaprosiła wszystkich do wspólnej zabawy "Zrób sobie misia". Widziałam już różniaste tutorialowe misie, ale ten mnie wyjątkowo ujął, ponieważ misio jest taki, jaki powinien być: ma pękaty od miodu brzuszek, łapki z pazurkami, czarne oczka i odpowiednią minkę mówiącą coś w rodzaju: "jestem tutaj i jestem Twoim misiem".. :)


piątek, 3 września 2010

Książkowe podróże

Dawno temu pożyczyłam z biblioteki książkę opisującą podróż autora po kraju zupełnie dla mnie wtedy niedostępnym. Nie pamiętam jaka to była książka ani jaki autor, ale to właśnie wtedy obudziła się we mnie chęć poznawania innych, ciekawych miejsc na świecie poprzez takie relacje.

Powrót świetlany do tego typu książek nastąpił u mnie po dwóch tomach Cejrowskiego i już się nie mogę odczepić :) Ostatnio na topie są prześwietne relacje Beaty Pawlikowskiej, która, jak się okazuje, nie tylko ciekawie opowiada o swoich przygodach w TV i radio, ale również ciekawie opisuje wszystko na papierze.

Tym razem odbyłam podróż do Afryki ukrytej na kartkach swoistego podróżnika "Blondynka na Czarnym Lądzie" Beaty Pawlikowskiej. Ze swoistą zaczepnością autorka pokazuje zderzenie dwóch światów: naszego i ... prawdziwego. Zaraz wyjaśnię. Podczas safari w odkrytym samochodzie, skąd można podziwiać bliskość dzikiej natury, a w razie czego schować się udając że Ciebie tu nie ma, Blondynka ma okazję przyglądać się naturze cywilizowanego człowieka w barwnej postaci Michała, który boi się wszystkiego co się rusza.

Niesamowite są opisy 'porozumiewania' się ze zwierzętami, których ludzie zazwyczaj się boją. Np. pająków. Niesamowite jest również to, jak w trudnych warunkach można sobie spokojnie dawać radę, a postrzeganie świata i odwaga to jest coś, co istnieje w nas samych i sami musimy walczyć ze słabościami i strachem.

Nie wiedziałam, że na afrykańskiej sawannie istnieje gatunek groźniejszy od królewskiego lwa, mianowicie likaony. Są najbardziej niebezpiecznymi zabójcami: atakują stadem porozumiewając się określonymi sygnałami, długo i wytrwale ścigają zdobycz. W przeciwieństwie od innych drapieżników są wytrzymałe, bo np. gepard biegnie bardzo szybko, ale raczej na krótki dystans. Szybko się męczy i po zdobyciu obiadu nie ma przez jakiś czas siły, by go zjeść!

Zazdroszczę Beacie Pawlikowskiej wizyty w wiosce Buszmenów, porozumiewających się językiem kliknięć. To niesamowite móc być chociaż przez kilka godzin z ludźmi niezbrukanymi od kilkunastu tysięcy lat cywilizacją! Autorka miała to szczęście, być może nikt więcej już ich nie zastanie...

Zazdroszczę również pobytu w wiosce masajskiej, chociaż nie chciałabym być posmarowana czerwonym tłuszczem ku ozdobie ;) Jednak poznanie kultury Masajów "na żywo", gdzie każdy ma swoje miejsce na ziemi, prawa są uporządkowane i jasne - zadziwia i skłania do przemyśleń nad tym, w jakim my tak naprawdę świecie żyjemy.. czy przypadkiem ten 'dzikus' nie jest bardziej prawym człowiekiem, uczciwym i prawdziwym od takiej cywilizowanej osoby, która obraca się w tym całym współczesnym świecie często zagubiona i niepewna, wśród kłamliwej polityki, niesprawiedliwych reguł i prawa, gdzie nie liczy się człowiek, a jakaś idea, która dawno straciła rację bytu.. gdzie ludzie nie żyją w zgodzie z samym sobą.

Z każdą książką Beaty Pawlikowskiej ona sama staje mi się coraz bliższa poprzez postrzeganie tego, co naokoło, zauważanie szczegółów, na które również zwróciłabym uwagę i na to, czym potrafi się zachwycać.